sobota, 5 września 2009

Rzecz, bądź co bądź, nie o zadzieraniu nosa lecz...


...lecz zapewne gdy przeczytasz poniższy wpis , pomyślisz sobie: No to rzeczywiście wymyślił - po prostu odkrył Amerykę. Tak, gdyż zamierzam dziś rozważać sprawę prostą i oczywistą, ale zacznijmy od początku.
Nic z dzieł architektury nie wzbudza we mnie takiego zachwytu i szacunku jak "wertykalizm niemiecki" (i tu od razu śpieszę na odsiecz złośliwcom -  nie dlatego, że jest niemiecki). Co to jest w ogóle? Ogólnie rzecz ujmując wertykalizm, to cecha gotyckiej architektury sakralnej, gdzie przeważają linie pionowe (stąd nazwa)- przykład: katedra w Reims czy w Kolonii (odsyłam do zdjęć lub wspomnień). Dlaczego niemiecki? Gdyż w Niemczech strzeliste kształty osiągnęły apogeum i sięgnęły szczytów wysokości - wieża katedry w Ulm ma 161 metrów wysokości i jest najwyższą na świecie wieżą kościelną. Nie jest jednak przysadzista, ciężka, nie przytłacza swym ogromem - wręcz przeciwnie, jest lekka, ażurowa i pełna detali, wręcz można by powiedzieć, koronkowa (wybaczcie moje zachwyty). Także wnętrze katedr gotyckich wypełnione jest strzelistymi liniami, sklepienie wydaje się niezmiernie odległe, a wszystko łączy się w harmonijną całość. Po co to wszystko? Tu objawia się mądrość uduchowionego średniowiecza (chociaż większość tych konstrukcji ukończona jest już po nim) - katedry średniowiecza wskazywały wszystkim właściwy kierunek - niebo. Jest niemożliwe, by podchodząc do którejkolwiek z tych wspaniałych budowli, nie podnieść oczu ku niebu i tak ludziska zadzierają te głowy od wielu wieków.
Chrystus także patrzy w niebo, gdy otwiera uszy i rozwiązuje język głuchoniememu (Mk 7, 31-37). a spojrzawszy w niebo westchnął i rzekł do niego: Effatha. Chrystus wiele razy spoglądał w niebo - przy rozmnożeniu chleba, na ostatniej wieczerzy, w ogrodzie oliwnym - zawsze, gdy chciał podkreślić, że to, czego dokonuje, dokonuje tak naprawdę mocą Bożą i z Bożej Woli. To spojrzenie przypominało otaczającym Go uczniom i słuchaczom, skąd pochodzi Jego siła, Czyją mocą działa. Dziś ten gest zachował się w Liturgii Eucharystii w I Modlitwie eucharystycznej tzw. Kanonie Rzymskim (niestety jest ona odmawiana przez kapłanów bardzo rzadko) i jego znaczenie jest wciąż takie samo - podnosząc oczy ku niebu kapłan uzmysławia nam, czyją mocą chleb i wino stają się Ciałem i Krwią Chrystusa.
A my żyjemy dziś w systemie nazywanym przez moich kolegów: "Ja siama!". Całe życie chcemy podporządkować sobie - uczymy się, pracujemy, cieszymy się ze swych osiągnięć. Nawet na polu wiary egoizm daje się we znaki np.: gdy nadchodzi post i mówię sobie: "JA się nawrócę! JA będę pościł! JA rzucę papierosy! JA będę się więcej modlił!" etc. I dopiero gdy komentarzem muzycznym do naszej codzienności są słowa: Znowu w życiu mi nie wyszło - dopiero wtedy przypominamy sobie, że istnieje Bóg, no bo przecież trzeba zwalić na kogoś nasze niepowodzenia, kolejną porażkę w pracy, w szkole, wśród znajomych, klęskę poniesioną na polu wiary itd. Bóg tak chciał, proszę księdza - acha, akurat...
Błąd podstawowy? Za późno patrzeć w niebo, gdy mi się świat na głowę wali - w niebo trzeba patrzeć tak jak Chrystusa -  zanim przystąpię do jakiegokolwiek działania, a co za tym idzie, w niebo powinienem spoglądać każdego dnia i to zaraz po tym jak się obudzę - tym gestem jest poranna modlitwa. Spoglądamy zaś w niebo o poranku nie po to, by pomachać Panu Jezusowi i iść swoją drogą, ale po to, by nasze spojrzenie było w nim utkwione przez cały dzień - byśmy mieli świadomość, że wszystko co czynimy, czynimy na chwałę Bożą pomni słów świętego Pawła: czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek innego czynicie, wszystko na chwałę Bożą czyńcie (1 Kor 10,31). O tym właśnie przypominają wszystkim po dzień dzisiejszy strzeliste wieże, wieżyczki, sklepienia, filary i witraże gotyckich katedr. Chrześcijanin to człowiek wpatrzony w niebo - każdego dnia.
Rzekłem: W połowie dni moich *
odejść muszę.
W bramach Otchłani mnie opuści *
lat moich reszta.
Mówiłem: Nie ujrzę już Boga *
na ziemi żyjących,
Nie zobaczę już nikogo *
spośród mieszkańców tego świata.
Rozbiorą moje mieszkanie i przeniosą ode mnie *
jak namiot pasterski.
Jak tkacz zwinąłem me życie, a Pan jego nić przeciął. *
Od świtu do nocy kres mi położysz.
Krzyczę do rana. *
On jak lew miażdży wszystkie me kości.
Kwilę jak pisklę jaskółcze, *
wzdycham jak gołębica.
Zmęczone są me oczy od patrzenia w górę; *
Panie, stań przy mnie, bo jestem w ucisku.
I oto ustrzegłeś moją duszę *
od czeluści zagłady,
Gdyż odrzuciłeś za siebie *
wszystkie moje grzechy.
Ojciec głosi dzieciom wierność Twoją. *
Pan mi przychodzi z pomocą.
Więc grać Mu będziemy pieśni na strunach przez wszystkie dni naszego życia *
w świątyni Pańskiej.
Iz 38, 10-14.17.19b-20

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz