piątek, 5 stycznia 2018

Iść czy siedzieć?

Jeden z moich proboszczów, gdy przechodził już na emeryturę, to często mówił z żalem: Jak patrzę wstecz, jak myślę o tych wszystkich sakramentach, które udzieliłem, kazaniach i naukach, które wygłosiłem i katechezy nauczałem, a dzisiaj widzę, że niewiele z tego zostało i wierzących od mojego wysiłku nie przybyło i jest mi żal. Wierzcie mi, ten ksiądz był rzeczywiście rozgoryczony, że jego starania nie przyniosły owoców, a tyle się napracował. Jak to możliwe?

W historii trzech Mędrców, Magów, Królów (jak kto woli), którą tak dobrze znamy, jest jeden bardzo interesujący szczegół. Oto Mędrcy idą ze Wschodu za gwiazdą i nagle… gwiazda gdzieś znika, a oni zmuszeni są pytać w Jerozolimie: Gdzie jest nowo narodzony król żydowski? Ujrzeliśmy bowiem jego gwiazdę na Wschodzie i przybyliśmy oddać mu pokłon. Gdy otrzymują odpowiedź na swoje pytanie, to ruszają dalej i znowu - w sumie trochę jakby nigdy nic - pojawia się gwiazda, która prowadzi ich do celu. Św. Efrem Syryjczyk, żyjący w IV w. wielki Ojciec Kościoła pisze, że gwiazda ukryła się przed oczami Mędrców, gdyż Bóg to sprawił aby wypróbować Izraela. W ten sposób Mędrcy trafiają do Jerozolimy i okazuje się, że w Jerozolimie od kapłanów i uczonych ludu Herod dowiedział się, gdzie ma się narodzić Mesjasz i dali oni świadectwo, że prorocy – jak chociażby słyszany dziś w pierwszym czytaniu Izajasz – nie mylili się.

Rodzi się zatem pytanie: jak to możliwe, że Mędrcy ze Wschodu dobrze odczytali znaczenie gwiazdy, a uczeni Izraela, którzy mieli wszystko po nosem – nie?

Bo wiedza, to jeszcze nie wiara. Jako księża możemy uczyć religii w szkołach, głosić kazania, a rodzice mogą powtarzać dzieciom milion razy, że trzeba żyć "po bożemu", zgodnie z przykazaniami, jednak to nie wystarczy. Bo wiedza, to nie to samo co wiara. Zapytajmy tych wszystkich młodych ludzi, którzy przyjęli sakrament bierzmowania w ostatnich latach, przecież przeszli tyle katechez w szkole i na parafii – dlaczego ich serce nie płonie miłością do Pana Boga? Bo wiedza, to jeszcze nie jest wiara. Rodziców dzieci pierwszokomunijnych zapytajcie, jak sobie dobrze powtórzyli prawdy wiary, przykazania i modlitwy – dlaczego oni nie wrócili do Boga, gdy sobie przypomnieli jaki jest fundament naszej wiary? Bo wiedza, to jeszcze nie jest wiara. My mamy dobrą wiedzą katechizmową, nawet ci, którzy z różnych powodów żyją w grzechu, oni też najczęściej wiedzą, że nie jest to zgodne z naszą wiarą – dlaczego się wiec nie nawrócą? Właśnie dlatego, że tylko wiedzą. Ja też wiem, gdzie mieszka moja mama, ale jak jej nie będę odwiedzał, do niej dzwonił, pomagał jej, to na co jej się przyda moja wiedza? Wiedza to za mało. Dlatego właśnie Bóg wie, że uczeni Izraelscy mają wiedzę, ale podsyła im Mędrców, by ich sprawdzić, wręcz sprowokować – prowokacja się jednak nie powiodła.

I nas Pan Bóg wystawia nieraz na próbę, i nas chce sprowokować. I daje nam znaki, które prowadzą do Niego, drogą długą, krętą, trudną, ale zarazem bardzo wyraźną. Jednak my jesteśmy jak mieszkańcy Jerozolimy. Ich uczeni wiedzieli wszystko o tym gdzie narodzi się Mesjasz i z czyjego będzie pokolenia, ale nie odczytali znaków zapowiadających narodziny Pana Jezusa. My też wiemy bardzo dużo o Bogu, o Jego miłości, o Jego ofierze na krzyżu i o zmartwychwstaniu, modlitwy znamy na pamięć i pieśni, ale do samego Boga często się przez to nie zbliżamy.

Tylko dlaczego?

Może dlatego, że zamiast iść osiedliśmy, jak Izraelici w Jerozolimie. Tymczasem wiara jest dynamiczna, ten kto wierzy, ciągle szuka Boga. Nie po darmo mówi Izajasz: Szukajcie Pana, gdy się pozwala znaleźć, wzywajcie Go, dopóki jest blisko! (Iz 55,6) Bo ten kto wierzy w Boga, nie tylko wie, o tym, że On istnieje, ale ciągle w swoim życiu szuka drogi do Niego, idzie jak Mędrcy, wypytuje, czyta znaki czasów, a Bóg staje się pierwszym celem jego życia i to dopiero znaczy wierzyć.

Szukajcie Pana, gdy się pozwala znaleźć, wzywajcie Go, dopóki jest blisko!