niedziela, 29 maja 2011

Chrystus nasze Pocieszenie.

Od kilku dni słuchamy słów Pana Jezusa, który wzywa do wzajemnej miłości i życia zgodnego z przykazaniami, a zasadniczo do łączenia jednego z drugim. O ile kochać się wzajemnie to byśmy chcieli, o tyle życie zgodne z przykazaniami już tak poszukiwane i pożądane przez nas nie jest. Kojarzy się ono z przykrymi obowiązkami, zasadami i negatywnymi zakazami rozpoczynającymi się jednym magicznym słowem "nie" lub mającymi formę rozkazującą.
To widzi wielu Katolików,
słysząc słowo "przykazanie".
Tymczasem dziś Chrystus ukazuje nam nowy wymiar przykazań. Nie tylko łączą się one nierozdzielnie z miłością Boga, siebie i bliźniego - o tym wie każdy Katolik, że zasadą i celem przykazań Bożych jest Miłość właśnie (a kto nie wie, ten ma poważne braki i powinien jak najszybciej je nadrobić). Dziś Chrystus mówi coś więcej - obiecuje tym, którzy zachowują przykazania, że da im Pocieszyciela, Ducha Prawdy. Nie chodzi jednak o to, że Duch Prawdy będzie nagrodą dla grzecznych, wzorcowych, pobożnych, żyjących wg przykazań Bożych Katolików. Raczej trzeba by ugryźć temat z drugiej strony - to życie zgodne z przykazaniami (które nasi dziadkowie nazywali "Bożym życiem", czy też "życiem po Bożemu") otwiera nam "oczy" na prawdziwe wartości i na Boga, Który Jest Prawdą. Same przykazania wyrażone są w formie negatywnej, gdyż wyznaczają ostateczną granicę między dobrem a złem, łaską a grzechem. Jeżeli ktoś świadomie i dobrowolnie przekracza przykazanie, to jednocześnie wpada w grzech ciężki. Przykazania nie formułują ostrzeżenia przed niebezpieczeństwem, które czeka za 1000 metrów - przykazania wskazują: "Granica jest tutaj! Przekroczysz ją, to sam pozbawisz się łaski Bożej". Są ostrzeżeniem, kreską namalowaną na jezdni, a nie murem berlińskim, czy siatką pod prądem zwieńczoną drutem kolczastym, by nikt nie mógł się przedrzeć. Czasem odnoszę wrażenie, że wierni właśnie tak interpretują przykazania - jako mur, za którym Kościół ukrywa same dobroci na zasadzie psa ogrodnika, co sam nie zażre i innemu jeść nie da. Tak oto biedny człowieczek nie może z tych dobroci nich nic uszczknąć i tylko chodzi szukając dziury w tym murze (czy też - by być konsekwentnym - przerwy w kresce), jak kura wędrująca tam i z powrotem przy płocie, bo trawa za nim wydaje się być bardziej zielona niż ta na podwórku. Wielu Katolików spędza całe swe życie na granicy przykazań Bożych próbując się przedostać na drugą stronę tak, by nikt nie zauważył, by nie zgrzeszyć, co jest po prostu niemożliwe. Jednocześnie tracą oni to wszystko, co mają za plecami, czyli piękno życia po Bożemu. Takie bycie Katolikiem, człowiekiem wierzącym, musi być bardzo męczące, prowadzi do zgorzknienia i gnuśności. Tymczasem Bóg mówi - odwróć się. Popatrz, co przygotowałem dla Ciebie. To, co wydaje ci się być tak piękne za granicą grzechu, owa przyjemność, trawa zieleńsza od tej, w której stoisz, rozkosz, jaką przynosi grzech, wolność jaka związana jest z jego wyborem, z przekroczeniem przykazań - to wszytko jest jednym wielkim kłamstwem. Wie o tym, każdy, kto wszedł w grzech i po chwilach rozkoszy doznał jego gorzkich owoców (dobrze jeżeli ich doznał jeszcze tu za ziemi i miał okazję się nawrócić). To Bóg jest Prawdą i Pocieszeniem i przez przykazania wskazuje nam, gdzie Go można znaleźć, jakimi zasadami się w życiu kierować, by Go poznać, poznać Prawdę - jedyną, wieczną, obiektywną, pewną Prawdę, która raz napotkana wyzwala nas z grzechu, pomaga go unikać i w ten sposób prowadzi do zbawienia, co jest najgłębszym ludzkim pocieszeniem, bo odpowiada na najgłębszą ludzką tęsknotę - tęsknotę za życiem wiecznym i wiecznym szczęściem, tęsknotę, którą - jak mówi Benedykt XVI - zaszczepił w nas sam Bóg, byśmy w życiu nie zatrzymywali się na tym świecie ale szukali Jego i w ten sposób osiągnęli zbawienie.