wtorek, 25 sierpnia 2009

Żeby nie było...

A jak! Pięć lat od pierwszej realizacji biskupiego dekretu minęło jak z bicza strzelił. 22.08.2004 r. moim zielono-jakimś (tu mogą wykazać się kobiety, zapraszam do dyskusji w komentarzach) Focusem przyjechałem do Strzelec Op. by objąć posługę wikariusza na parafii św. Wawrzyńca. Do końca życie zapamiętam, jak dzwoniąc na plebanię usłyszałem za plecami wdzięczne: Coś chciał! Tym miłym (a jak się później okazało jakże symbolicznym) powitaniem rozpocząłem moje mieszkanie na plebanii. Zawsze chciałem napisać, jak to na takiej plebanii się mieszka - pewnie wiele osób czytało by takie wyznania z zapartym tchem i wypiekami na twarzy - cóż, może kiedyś się skuszę i na blogu opublikuję coś w stylu "Przypadków księdza Grossera" póki co odkładam ten pomysł na później, a tym którzy są ciekawi jak się żyło na strzeleckiej plebanii powiem tylko tyle, że ww. "Przypadki...", "Adieu" czy inne "Trufle" są jak "Żwirek i muchomorek" (nie mówię tutaj oczywiście w sensie negatywnym, ale też nie mówię w sensie pozytywnym - "żeby nie było").
Ogółem rzecz ujmując (bo tak jest najbezpieczniej - "żeby nie było") praca w Strzelcach Op. dostarczyła mi wielu wrażeń. Pierwszy poważny szok był wynikiem przejścia z życia seminaryjnego do życia parafialnego i to na dodatek tak specyficznego jak Strzelce ("spokojnie, spokojnie" pisząc specyficzny mam na myśli specyfikę, jaką posiada każda parafia - "żeby nie było") - to było jak wypadnięcie z inkubatora wprost na krzesło za taśmą produkcyjną z cebulkami tulipanów (tudzież gladiołlow) w Holandii. Życie zaczęło się szybciej przesuwać przed oczami.
Przez pierwszy rok nie miałem wiele obowiązków, ale w drugim roku jako schedę po ks.A (żeby dobrze oddać uwielbienie jakim był otaczany musiałbym napisać po boskim, wspaniałym, a przede wszystkim niezastąpionym ks. A. - chwała mu za to i to nie jest złośliwość - "żeby nie było") przejąłem duszpasterstwo młodzieży. Jak mi poszło - nie mnie osądzać. Mogę za to napisać jak odbierałem strzelecką młodzież - po dwóch latach już mi pasowało, wcześniej się uczyłem. Apogeum mojej działalności... STOP! Ludzie! Jajecznie się coś zrobiło... Błe! zmiana tematu - "żeby nie było".

"Szczególnym" wspomnieniem jest kuchnia - jedno muszę oddać: nie zabrakło nam nigdy chleba (nie tylko w kuchni ale i na ambonie) - i nim głównie żeśmy się żywili (jak każdy - "żeby nie było").
Miło się pracowało w szkole - uczniowie, katecheci, dyrekcje (były dwie), nauczyciele... to był mój ostatni bastion porządku niezdobyty na szczęście przez wrogów ładu i wyznaczonych z minimum dwumiesięcznym wyprzedzeniem, obowiązków.
Najlepiej jednak ze wszystkiego (inne "przeszczenie" też - "żeby nie było", ale tą "szczególnie") wspominam godziny, a sumując to chyba nawet miesiące, a może i lata, jakie spędziłem razem z pozostałymi "współpracownikami" księdza proboszcza, a moimi współwikarymi, na dyskusjach, wyjazdach, zakupach, wygłupach, filmach, ale także na modlitwie przy ołtarzy ("szczególnie" często łączyła nas koncelebra, jak ktoś myśli, że nadużyłem tu słowa "szczególnie", niech porówna dostępne w internecie ogłoszenia intencje parafialne z.B. http://parafia-strzelce.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=162:10-16082009&catid=38:intencje-mszalne&Itemid=53 z intencjami adekwatnych parafii jak z.B. Głuchołazy: http://www.parafia-glucholazy.pl/index.php?nr=305002000001&nrwpi=2&nrstr=2). Ten team się już nie powtórzy - powiedzieć, że były to "Fajne, naprawdę Fajne chwile" to za mało. Tego się nie da opisać, jeśli się tego nie przeżyło. Kochani - nie zapomnijcie o mnie! Kto wie, może jeszcze się kiedyś w życiu spotkamy... i coś namieszamy razem... i znowu będzie się działo... Eh!
5 lat minęło - to już się chyba nadaje do koncertu życzeń. Dla was więc dedykacja:
O uwagę prosimy teraz wszystkich, których dotyczą niniejsze podziękowania: z okazji 5-tej rocznicy rozpoczęcia pracy duszpasterskiej w Strzelcach Op. podziękowania za to że byliśmy razem zasyła ks. Sylwester. Dla was piosenka:

6 komentarzy:

  1. chyba w złe miejsce wkleiłam mój komentarz-jakimś cudem znalazł się pod postem"POPRAWKA"tam napisałam co myślę i nie będę się juz powtarzać...

    OdpowiedzUsuń
  2. ojeju, jakżesz to żem się wzruszył czytawszy post ów, któryż to post ów, waści napisawszy

    OdpowiedzUsuń
  3. och... można się wzruszyć... :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wzruszyć sie można i pewnie nie jeden tak uczyni-ciekawa jestem tylko co na to wszystko powie twój były proboszcz,kiedy przypadkiem odwiedzi tego bloga:)Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Spotkamy, spotkamy i namieszamy. Tylko wróć do kraju! ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. no cóż... dziś spotkawszy na świeceniach Jasia Pio-Dzielnego :) stwierdziłem, ze sie starzejemy :)

    OdpowiedzUsuń