niedziela, 1 sierpnia 2010

Rzeczoznawcy

     W krótkim wywiadzie z o. Joachimem Badeni(m) OP zatytułowanym Uwierzcie w koniec świata pada pytanie o to kim będzie Antychryst. O. Joachim odpowiada, że zapewne u końcu czasów szatan będzie się chciał pokazać jako ktoś dobry, zatroskany o losy ludzkości i przychodzący z pomocą. Osiągnie to nazywając zło dobrem, mieszając owe pojęcia, wypatrzając rzeczywistość. jako przykład stawiana jest aborcja i eutanazja - są złe, ale szatan ukazuje je jako dobre, służące ludziom, ich godności i wolności, dające możliwość wyboru, a przez to poczucie bezpieczeństwa.
     Poczucia bezpieczeństwa poszukiwał także pan z przypowieści, której wysłuchaliśmy dzisiaj w czasie liturgii (Łk 12, 13-21). Mniemał, że bezpieczeństwo i dobrobyt zapewnią mu dobra, które skutecznie nagromadził. Zacząć jednak należy od pierwszego zdania przypowieści: Pewnemu zamożnemu człowiekowi dobrze obrodziło pole. Jaka w tym jego zasługa? Żadna. Ale on tego nie widział, był pewien, że wszystko wypracował sam. Uwierzył, że bogactwo tej ziemi: płody rolne, pieniądze, wielkie posiadłości i spichlerze zapewnią mu szczęście, które sam sobie wypracował. Bóg ściąga go na ziemię zapowiadając, że wkrótce zażąda jego duszy i nagle ten, który miał mnóstwo został bez niczego. Tutaj właśnie przypomniały mi się dziś słowa o. Joachima. Szatan od zawsze próbuje odwrócić nasza uwagę od Boga. Wmawia nam, że szczęście, bezpieczeństwo, dostatek możemy odnaleźć na tym świecie. To prawda odnajdujemy je i nie jest to niczym złym, ale nie mogą nam one przysłonić Boga, nie mogą zastąpić największego skarbu jaki posiadamy - Boga. Co ciekawe każdy z nas dobrze to wie, a mimo to często dajemy się zwieść szatanowi i jesteśmy nawet w stanie uwierzyć, że zło jest dobre - wystarczy tylko, że szatan powiąże je z naszą potrzebą bezpieczeństwa, szczęścia, niezależności, samostanowienia itd. Papierosy są złe, ale gdy słyszymy ile to osób roztyło się po tym jak rzucili palenie, albo gdy jesteśmy pod naciskiem środowiska dla którego palenie jest elementem buntu wobec rodziców, którzy przecież przesadnie się troszczą - wtedy nawet paczka dziennie da się usprawiedliwić, bo palimy przecież dla swojego dobra. Tak oto coś bezwartościowego i szkodliwego staje się skarbem, wartością, daje minimalne poczucie niezależności, nawet (o zgrozo) od Boga.
     Wydaje się zatem, że poszliśmy dalej niż ów właściciel ziemski z przypowieści, bo dla niego wartością były rzeczy, które rzeczywiście pewną wartość reprezentują i mądrze używane mogą być użyteczne dla człowieka. Dziś wielu wydaje się siedzieć pośrodku wysypiska śmieci z transparentem w ręku, na którym wypisane jest: ZOBACZCIE JAKI JESTEM BOGATY.
     A przecież już św. Paweł pisał, że najważniejszy jest Chrystus, reszta to są śmieci. Trzeba mieć w sobie zatem coś z Bożego rzeczoznawcy, który wsparty mądroscią Kościoła wie jak pośród pirytu (złota głupców) rozpoznać grudkę złota.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz