niedziela, 21 marca 2010

Nie tracąc chwili

Wczoraj pośmialiśmy się trochę, gdyż w czasie kazania zadałem moim wspólnotom pytanie dosyć głupie, a może nawet bezczelne zważywszy na miejsce gdzie się znajduję - czy kiedykolwiek orali. Pytać Wenecjanina o oranie to tak, jakby pytać kota o szczekanie :) Później poinformowałem ich, że ja owszem, chociaż zaledwie raz w życiu o ile dobrze pamiętam, orałem pole w stylu "za koniem" a więc "byli to dawnyje czasy". Pewnie dlatego czytając poszczególne lektury przeznaczone na dziś przyszło mi do głowy, jako fragment spinający, zdanie z Ewangelii wg św. Łukasza: Ktokolwiek przykłada rękę do pługa, a wstecz się ogląda, nie nadaje się do królestwa Bożego. (Łk 9:51-62).
Dla jasności podkreśliłem, że pochodzę z wioski, czyli jestem tzw. "campagnolo" (czyt. kampaniolo) i tu znowu żeśmy się pośmiali, gdyż dla prawdziwego Wenecjanina "campagnolo" są wszyscy, którzy nie mieszkają w Wenecji - więc nawet ktoś mieszkający w Rzymie, Berlinie, Londynie, itd. - wszyscy są wieśniakami, bo nie mieszkają w Najjaśniejszej Wenecji (Serenissima Venezia - określenie pochodzące z czasów świetności miasta, które jest wciąż żywe i nadal płynie we krwi autochtonów). Mój tato nie był cierpliwym nauczycielem, a ja, tym bardziej, nie byłem cierpliwym uczniem, szczególnie gdy chodziło o prace w polu. Niemniej jakoś do tego doszło, że chwyciłem za pług i jazda. Po chwili tato zatrzymał konia i powiedział coś w stylu: Obróć się i zobacz, jak krzywo ci wyszło - rzeczywiście owoce mej pracy wyglądały jak swoiste fale Dunaju, czego przecież na wiosce trzeba się było wystrzegać jak diabeł święconej wody, no bo co sąsiedzi powiedzą, że pole tak krzywo poorane. Więc gdy oraliśmy dalej ja, co jakiś czas, próbowałem zerkać do tylu czy idzie mi lepiej, wtedy jednak otrzymywałem upomnienie: Patrz do przodu - upomnienie słuszne, bo za każdym razem gdy się obejrzałem, zbaczałem z toru wyznaczonego przez tatę ponaglanego przez kanony równości orania wypracowane przed dziadów i pradziadów na obszarze wielu setek tysięcy kilometrów kwadratowych pola jakie przewędrowali z pługiem w ręku i koniem na przedzie (niejednokrotnie przeklinając to zwierze, bo koń wcale taki mądry jak na filmie nie jest). Przytoczone powyżej słowa Pana Jezusa nie były zatem czczą gadaniną i trafiały do Jego słuchaczy chwytających rokrocznie za pług.
W pierwszym czytaniu z Księgi proroka Izajasza (Iz 43,16-21) słuchamy dziś słów Bożego pouczenia: Nie wspominajcie wydarzeń minionych, nie roztrząsajcie w myśli dawnych rzeczy. Słowa te wzmacnia św. Paweł Apostoł w liście do Filipian (Flp 3,8-14): [...] ale to jedno czynię: zapominając o tym, co za mną, a wytężając siły ku temu, co przede mną, pędzę ku wyznaczonej mecie, ku nagrodzie, do jakiej Bóg wzywa w górę w Chrystusie Jezusie. Zatrzymajmy się tutaj na chwilę.
W życiu spotykamy wiele osób żyjących swą przeszłością. Są tacy, którzy rozpamiętują ją w sensie pozytywnym. Kiedyś, na przykład, spotkałem na kolędzie pana, który ubolewał nad tym, że jego syn nie chce chodzić do kościoła na mszę. Jak ja byłem w jego wieku, to biegałem do kościoła z ochotą, dzisiaj to już nie, ale jak byłem w jego wieku... a on nie chce. Trudno było przekonywać pana w obecności całej rodziny, że przykład płynie z góry. Niemniej tak się czasem sprawy mają, że żyjemy swą świetlaną przeszłością, czasami, gdy byliśmy piękni, młodzi, pobożni, gorliwi, uczciwi, przystojni, mądrzy itd. Inni - a jest ich chyba zdecydowanie więcej niż przedstawicieli pierwszej grupy - żyją wciąż porażkami lub krzywdami przeszłości, rozpamiętują przykre doświadczenia przekonani, że ich życie to nieustający ciąg upadków, zranień, pomyłek, błędów itd. Tymczasem Bóg przypomina nam: Nie wspominajcie wydarzeń minionych, nie roztrząsajcie w myśli dawnych rzeczy. Dlaczego to pouczenie jest tak ważne? Gdyż rozpamiętując przeszłość tracimy teraźniejszość, czyli praktycznie tracimy, marnotrawimy, swoje życie. Chrystus tymczasem mówi do niewiasty, która miała być potępiona (J 8,1-11): I Ja ciebie nie potępiam. - Idź, a od tej chwili już nie grzesz !Od tej chwili! Pan Jezus nie mówi jej: Ja ciebie nie potępiam, idź, rozważ w swym sumieniu swe grzeszne życie, a z tydzień, lub dwa znajdź mnie gdzieś i zobaczymy co da się zrobić, ale niczego nie gwarantuję. Nie przekreśla nierządnicy słowami: Żyłaś grzesznie i teraz jest już za późno by to naprawić. Mówi jasno: Idź, a od tej chwili już nie grzesz. - od teraz, od tego momentu zaczyna się nasze nawrócenie. To niby oczywiste, że nie liczy się, co zrobiłem wczoraj, bo tego już nie zmienię, albo że niewiele pomogą mi też plany na jutro, bo życie plącze nasze plany i pisze własny scenariusz (szczególnie tutaj we Włoszech, gdzie wiele rzeczy funkcjonuje na zasadach radosnego "tohu wabohu") - a jednak łatwo o tym zapominamy. Ja teraz piszę posta i moim zadaniem jest napisać go dobrze, kierując się dobrymi intencjami, zgodnie z nauczaniem Kościoła, nie mogę tu pisać herezji, itd. Jeśli jesteś na Mszy św. - módl się, korzystaj w pełni z tego czasu i nie myśl o tym, co ugotujesz dziś na obiad. Będąc w pracy - pracuj, odpoczywając - odpoczywaj itd. Każdy moment naszego życia jest okazją do tego, by zbliżyć się do mety, o której mówi Apostoł Paweł - mety, którą wyznaczył Bóg, i którą Jest On Sam (o samym biegu do mety nie będę się rozpisywał, bo to rozległy temat na całkiem innego posta). Ów bieg, o którym pisze św. Paweł jest niczym innym, jak zbliżaniem się do własnej świętości - kto jednak zamiast biegnąc do przodu wraca się, by zobaczyć kamyk, o który się potknął, ten naraża się na ryzyko, że mety nie osiągnie. Dlatego zapomnieć mamy o przeszłości. Bóg wzywa nas do świętości. Kiedy? Gdzie?
Tu! Teraz!

3 komentarze:

  1. Niesamowite! Jakże często zdarza nam się roztrząsać to,co minęło,już za nami i ubolewać nad tym.A także planować dużo do przodu,a rzeczywiście zapominamy,że najważniejsze jest tu i teraz!I w tej chwili mam dać z siebie wszystko,przeżyć teraz najlepiej jak umiem!Dobrze,że o tym przypomniałeś!

    OdpowiedzUsuń
  2. śmiech to zdrowie ;)
    Pozdrawiam .

    OdpowiedzUsuń