niedziela, 7 marca 2010

Do kościoła czy do Kogo?

- Wszystko jest święte.
- Cały świat jest święty.
- Cały świat jest miejscem obecności Boga.
- Bóg jest wszędzie. Po co zatem chodzić do kościoła. Jak się pomodlę w domu, to będzie to samo, a może nawet lepiej dla mnie, bo nie widzę tych, którzy mnie na co dzień denerwują swoją dewocją, dwulicowością, czy po prostu swoją obecnością. Pójdę do lasu, lub na pole – tam przyroda, piękna i czysta jak ją Bóg stworzył, a ja zanurzam się w tej przyrodzie – kontemplacja. Nie to, co w kościele. Więc po co ten kościół?

Problematyka pojawiająca się nieraz w rozmowach, głównie z moimi znajomymi. Co im powiedzieć? Trudno zaprzeczyć, że Bóg jest wszędzie. Ale kościół w mojej wiosce stoi, a w Wenecji jest ich podobno więcej niż mostów. Muszą mieć jakąś rolę – inaczej by ich nie było. Wszystkie te wątpliwości i pytania nosiłem dosyć długo w sobie, aż w końcu w tym tygodniu sięgnąłem do dzisiejszych czytań by przygotować homilię i już przy pierwszym czytaniu mnie ruszyło – czytamy o Bogu, który objawia się Mojżeszowi:
Rzekł mu: „Nie zbliżaj się tu. Zdejm sandały z nóg, gdyż miejsce na którym stoisz, jest ziemią świętą.”
I włączyło się myślenie – to kiedyś były miejsca święte, a dzisiaj? Przecież Chrystus o świątyni jerozolimskiej mówił: dom mego Ojca, wyrzucił z niej kupców, nauczał w niej, płacił podatek świątynny, pielgrzymował do świątyni każdego roku… jednocześnie Samarytankę pouczał, że nadejdzie dzień kiedy ani na ich górze ani w Jerozolimie nie będą czcili Boga. Zapowiedział zburzenie świątyni. Odtąd kult jest tam, gdzie jest Chrystus, czyli tam gdzie dwaj albo trzej gromadzą cię w Jego Święte Imię – całe to zagadnienie kotłowało mi się w głowie w swojej obfitości. W końcu sięgam do źródła – Pismo Święte już przeanalizowałem więc następny jest Katechizm Kościoła Katolickiego (KKK). Szukam więc w indeksie słowa świątynia i zaczynam czytać:
1179 Kult Nowego Przymierza "w Duchu i prawdzie" (J 4, 24) nie jest związany z jakimś określonym miejscem na zasadzie wyłączności. Cała ziemia jest święta i powierzona ludziom. Gdy wierni gromadzą się w jakimś miejscu, są "żywymi kamieniami", zebranymi w celu "budowania duchowej świątyni" (1 P 2, 4-5). Ciało Chrystusa Zmartwychwstałego jest duchową świątynią, z której tryska źródło wody żywej. Wszczepieni w Chrystusa przez Ducha Świętego, "jesteśmy świątynią Boga żywego" (2 Kor 6, 16).
To jeszcze nie jest odpowiedź na moje pytanie, więc czytam dalej…
1180 Jeśli w jakimś kraju nie jest naruszana wolność religijna, chrześcijanie wznoszą budowle przeznaczone do kultu Bożego. Te widzialne kościoły nie są zwyczajnymi miejscami zgromadzeń, ale oznaczają i ukazują Kościół żyjący w tym miejscu, mieszkanie Boga z ludźmi pojednanymi i zjednoczonymi w Chrystusie.
Więc nadal mamy miejsca święte na świecie. Oczywiście nikt nie zdejmuje butów wchodząc do kościoła (na szczęście, bo o ile zimą zapachy byłyby zamrożone, to latem modlitewne uniesienie mogło by mieć nieco wątpliwe podstawy), ale za to mężczyźni zdejmują nakrycia głowy, co jest wyrazem szacunku, nikt nie rozmawia bez potrzeby itd. – wszystko to, co jest nam znane. Czy jednak nasze kościoły to te same miejsca święte, w których Bóg przemawia na kartach Pisma Świętego?
Odpowiadając na to pytanie chciałbym zwrócić uwagę na jeden bardzo ważny element. O ile w Księdze Wyjścia Bóg sam wybierał sobie miejsca święte, o tyle dziś te miejsca określa człowiek. To my jako wspólnota, najczęściej parafialna, wydzielamy ze swego terenu przestrzeń, gdzie wznosimy kościół i z momentem jego dedykacji (zwanej czasem konsekracją) zapraszamy Boga do siebie, by mieszkał pośród nas. To nie Bóg mówi: Tu ustanawiam ziemię świętą, na ul. Kościelnej w Bodzanowicach. To my mówimy Bogu: Przyjdź! Zamieszkaj pośród nas. Chcemy by ten kawałek ziemi stał się ziemią świętą. Jeżeli zatem moi dziadkowie w Bodzanowicach wybudowali kościół, a ja teraz mówię: Idę pomodlić się do lasu – to cóż to oznacza? Jaki sygnał wysyłamy Bogu rezygnując z kulty w świątyni? Że zaprosiliśmy Go do przestrzeni swego życia, a teraz nie potrafimy dojrzale podjąć owoców (bo trudno tu mówić o konsekwencjach) naszej decyzji – naszej, bo przecież jesteśmy Kościołem nie tylko na danym terenie, ale także w rozpiętości czasowej razem z tymi, którzy setki lat temu chodzili po tym świecie i budowali Bogu świątynie. Jakby ktoś nie wiedział, to owa łączność czasowa nazywa się to Tradycją i jest drugim co do ważności, po Piśmie Świętym, źródłem naszej wiary.
A teraz trochę tonu kaznodziejskiego:
A więc może to właśnie Wielki Post jest dobrym czasem by na nowo docenić kościół, który stoi w mojej parafii i jest widocznym symbolem naszej wiary i obecności Boga pośród nas – Boga, którego sami do siebie zaprosiliśmy.
Ten, komu powyższy ton nie odpowiada może doczytać drugie zakończenie:
Wielki Post jest – ruszmy się, a nie, że Pan Bóg sam w kościele siedzi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz