niedziela, 1 listopada 2009

ZET, RMF i HOLYWINS


Przed laty, gdy byłem jeszcze młodym kleryczkiem i świat stał przede mną otworem:) przyjechał do seminarium, na zaproszenie kleryków czwartego roku, zespół muzyczny z seminarium ojców franciszkanów. Mniejsza o nazwę tego zespołu, gdyż clou sprawy była muzyka, jaką zespół uraczył nas w czasie koncertu, a zaproszone było całe seminarium i nie tylko. Śpiewano nam piosenki o tekście chrześcijańskim, jednakże muzyka już nie była chrześcijańska. Powiedzmy sobie szczerze, dla mnie to była chałtura – hity popu z polski i zagranicy do melodii, których napisano religijne słowa – efekt? Do dziś pamiętam, że w jednej z piosenek zamiast oryginalnych słów „sex, sex” pojawiało się „Jezus, Jezus”. Żeby to lepiej uzmysłowić mojemu współczesnemu czytelnikowi powiem tak: to tak jakby dziś zespół franciszkański wyskoczył na scenę z piosenką Lady GaGa śpiewając miast „Poker Face” „Jesus Face”. Co wrażliwsi byli obruszeni koncertem, a ksiądz rektor wyszedł w czasie koncertu i dla odreagowania tego swoistego muzycznego doświadczenia przez półtorej godziny grał w mieszkaniu na pianinie.
Wspominam to wydarzenie gdyż ono pokazuje pewną niepokojącą (mnie) tendencję, jaka pojawiła się w chrześcijaństwie i właśnie dziś w Uroczystość Wszystkich Świętych odzywa się po raz kolejny. Oto stając do słusznej (!) walki z Halloween próbuje się położyć przeciwwagę dla tego pogańskiego i okultystycznego zwyczaju i wymyśla się różnego rodzaju bale i niebale. Jedną z większych inicjatyw jest francuskie „Holywins” – „Święty wygrywa” i tutaj właśnie pojawia się moja wątpliwość i zasadnicze pytanie: Czy naprawdę trzeba wymyślać coś, co będzie podobne nazwą do przeciwieństwa, a przez to skojarzy się z czymś atrakcyjnym i pociągnie innych we właściwym kierunku? Czy nie ma w tym więcej kiczu owocującego pogardliwym uśmieszkiem lub zniesmaczeniem? Tymczasem przytoczony przykład nie jest odosobniony.
W ubiegłym tygodniu na ulicach Wenecji spotkałem trójki ewangelizacyjne w pomarańczowych koszulkach z logo PS (Play Station) i napisem „Pray Station”. Na Górze Świętej Anny widziałem na drzwiach napis FBI, a poniżej wyjaśnienie „Franciszkańskie Biuro Informacyjne”. Inny przykład z tego samego miejsca: „RMF – Rodzina Młodzieży Franciszkańskiej”. Chcę jednak być dobrze zrozumiany, bo zaraz ktoś gotów skoczyć mi do gardła z zarzutem: A coś ty wymyślił? Racja, nie wymyśliłem niczego w stylu: BMW – Bractwo Matek Wiernych i nie szukałem zamiennika dla szerzących narkomanię, pijaństwo i rozwiązłość dyskotek organizując coś, co z powodzeniem można by nazwać „DEOTEKA”. Mogłem też podjąć inne inicjatywy typu: RADIO ZET – Radość Antycypowana Drogą Idealnego Otoczenia - Zaśpiewaj Ewentualnie Tańcz – pogodne wieczory dla wszystkich, albo „Wiarkotyki” – spotkania dla tych, którzy przez modlitwę i wolontariat chcą pomóc uzależnionym od środków odurzających.
Tak, tak – jestem cyniczny. W rzeczywistości jednak za głupimi, naiwnymi nazwami różnych akcji stoi bardzo dobre dzieło, ale tani szpan nazywania siebie RMF mnie by po prostu odstraszył, bo to jest kicz i to kicz, który można wymyślić dosłownie między jednym a drugim piwem, jak pokazałem powyżej – oczywiście ja tego przy piwie nie wymyśliłem, jest 9:30 rano, nie pora na piwo :D Jeżeli czerpiemy nazwy ze świata laickiego, z popkultury i nie wiem z czego jeszcze, to mam wrażenie, że to oznacza, że przyznajemy się, że jest to coś lepszego, a my biedni Katolicy nie mamy niczego lepszego do zaoferowania więc sięgamy po sprawdzone marki – błąd. Nikt na tym świecie nie ma do zaoferowania tego, co oferuje nasza wiara.
Wracam jednak do Halloween. Uroczystość Wszystkich Świętych kiedyś weszła do pobożności wypierając zwyczaje okultystyczne, z których Halloween się wywodzi. Na naszych oczach dokonuje się zatem odwrotny proces. Powtórzę jeszcze raz, żeby dobrze uzmysłowić sens tego zdania: na naszych oczach dokonuje się zatem odwrotny proces. Wraca pogaństwo. Kto wie, a jest to udowodnione, ile osób zamordowano rytualnie ubiegłej nocy pod osłoną czarnego płaszcza, maski i makijażu? Szatan wraca do wysprzątanego mieszkania (Łk 11, 24-26) wykorzystując do tego ludzką chciwość, gdyż za wprowadzeniem „zwyczaju” Halloween stoją ogromne pieniądze (podobnie jak za antykoncepcją i aborcją), a my się cieszymy i pomagamy mu przebierając się, strugając dynie itp., bo kto by się przejmował ostrzeżeniami Kościoła. Tymczasem Kościół już raz wyparł okultyzm z tego dnia i jest w stanie wyprzeć go po raz kolejny. Czy trzeba jednak wymyślać „Holywins”? Akcje tego typu są zniżaniem się do poziomu tego świata, są niebezpiecznym mieszaniem sacrum z profanum, które prowadzi do rozmycia granicy pomiędzy jednym a drugim w wyniku czego zatracane jest poczucie sacrum, a wszystko staje się profanum. Tymczasem Kościół od zawsze stawiał wiernym konkretne wymagania wzywając bez obaw do wprowadzania w życie klarownych wartości oddzielających się od pogaństwa wyraźną granicą – i to właśnie pociągało od wieków ludzi, to także pociąga i motywuje mnie do tego, by wciąż wzrastać i nie dać się zmieszać z błotem.
Czy zatem Uroczystość Wszystkich Świętych oraz Wspomnienie Wszystkich Wiernych Zmarłych już nie wystarczą? Jeżeli nie wystarczą, jeżeli dojdzie do tego, że poprzedzająca Wszystkich Świętych noc wyciszenia, stanie się nocą biegania i straszenia, nocą świeczki w dyni i hałasu, jeżeli dojdzie do tego, że nad naszym grobem nikt nie stanie by się pomodlić, uzyskać odpust zupełny w naszej intencji uczestnicząc we Mszy Świętej – to będzie to oznaczało, że my, bo my jesteśmy Kościołem, zawiedliśmy na całej linii frontu walki z szatanem i wprowadzania Królestwa Niebieskiego na ziemi i obawiam się, że akcje typu „Holywins” nam nie pomogą, jeżeli damy się światu ściągać w dół zamiast podążać w górę w kierunku Boga i Chwały Świętych w Niebie. Że co? Że to tylko teologiczna paplanina tudiującego klechy? Nie, to CEL, który dosłownie "dzięki Bogu", jest w zasięgu ręki każdego z nas.

5 komentarzy:

  1. No musze pogratulować!To jeden z lepszych postów na twoim blogu!Nasza wiara katolicka ma jasno wytyczone kanony i zasady,do których mamy się stosować.Mamy dekalog,który jasno mówi nam jak żyć,by osiągnąć cel,jakim jest Wieczność i Świetość.I nie trzeba nam żadnych głupich nazw,reklam czy tym podobnych by przyciągnąć kogoś na "swoją" stronę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo mi się spodobało! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. może zbyt dobra w te klocki to ja nie jestem ale moim zdaniem nazwy te, przynajmniej dla mojego pokolenia są bardziej przyswajalne i zwracają naszą uwagę. a to chyba dobrze...

    OdpowiedzUsuń
  4. Również moim zdaniem takie akcje więcej pożytku chyba przyniosą niż złego. Pozatym tak źle, jakby się mogło wydawać z kolei nie jest. Pytając znajomych: co robisz na święta odpowiadają, że jadą na groby. Faktem jest to że wielu idzie na impreze i w halloween nie widzi nic złego, ale odnoszę wrażenie, że jest to kwestia niewiedzy niż okultyzmu, czy innych zabobonowatych praktyk. Dlatego akcja skierowana do młodych ludzi, w inteligentny sposób[chyba najważniejsze] i pod chwytliwą nazwą, nie zaszkodzi.

    OdpowiedzUsuń
  5. Chciałbym zwrócić uwagę na bardzo ważny element, bo widzę, że się nie zrozumieliśmy - nie ma w tekście stwierdzenia, że przedstawiane akcje przynoszą coś złego, lub szkodzą, jak sugeruje "Anonimowy" komentator. Gdy zaś chodzi o uczestnictwo w halloween to trudno tu mówić o niewiedzy, gdyż na temat powiązania tego zwyczaju z okultyzmem dużo się w ostatnich latach mówi - także na katechezie (przynajmniej ja i znajomi mi księża poruszają rokrocznie ten temat). Trzeba raczej mówić o ignorancji, a to już coś całkiem innego. Poza tym przypomnieć wypada, że niewiedza na temat działania szatana nie sprawia, że nie ma on na mnie wpływu - szatan nie pyta się, czy może wejść w nasze życie - gdy dajemy mu okazję, to po prostu wchodzi, nawet gdy o tym nie wiemy (lub udajemy, ze nie wiemy). Relacja z Bogiem jest tu całkowitym przeciwieństwem - On szanuje naszą wolną wolę i nie wejdzie w nasze życie "z buciorami".

    OdpowiedzUsuń