sobota, 30 października 2010

Zaciekawiony?

Jedna ewangeliczna scena (Łk 19,1-10), a tyle przelewa się przez nią emocji. Jest dowartościowanie drugiego człowieka, jest radość, zazdrość, zgorszenie, obruszenie czy oburzenie, jest wreszcie wdzięczność i hojność, a wszystkie te odczucia wywołało jedno – ciekawość Boga. Ale wymyślił – no nie? Cóż to może być ta... ciekawość Boga? Co autor miał na myśli? Otóż nic wyszukanego. Fakty wyjaśniają nam sprawę bardzo szybko – niski Zacheusz (bibliści podkreślają, że na tamte czasy „niski” to ktoś poniżej 1,5 m. wzrostu) chciał po prostu widzieć Jezusa, był ciekawy jak wygląda ten słynny nauczyciel, prorok, uzdrowiciel. Od tego jednego, dosyć szalonego pomysłu wszystko się zaczęło. Gdy Zacheusz wspinał się na sykomorę (prawdziwy desperat - musiał być strasznie ciekawy) nie myślał, nie przypuszczał w ogóle, jakie to będzie miało dla niego konsekwencje, że jego ciekawość sięga głębiej, że On nie tylko chce widzieć Jezusa, ale jest ciekaw czegoś więcej – Zacheusz nie był świadom tej ciekawości, ale wiedział o niej Chrystus i odpowiada na nią wpraszając się (tak, tak to trzeba ująć – zresztą Zacheusz jest jedyną osobą, do której wprasza się Pan Jezus) do domu celnika (jeszcze jedna dygresja – patrzcie, jaki ten celnik inny od tego, o którym słuchaliśmy tydzień temu).

Czego dziś ciekaw jest człowiek? Świata(?) – dosyć to ogólne. Lubi podróżować, czytać, sięgać do internetu, książek, telewizji? Sprawdzać nowe przepisy w kuchni, rozkręcić zabawkę, zbadać, dlaczego wycieraczka nagle przestała się poruszać? Ciekawość. A ciekawość Boga? Ktoś mógłby odpowiedzieć: A to Boga można być ciekawym? Przecież jest zakryty przed naszymi oczyma, jest tajemnicą. Odpowiadam: Czegóż jesteśmy w życiu ciekawi, jeśli nie tajemnic właśnie. Stary sposób na rozprzestrzenianie informacji polega na podawaniu jej z klauzulą: „tylko nie mów o tym nikomu”, zatem nie można nie być ciekawym Boga – ciekawym Boga, jako Osoby, Jego planów, wyroków, woli, miłości, o której wszyscy mówią, miłosierdzia, stosunku do mnie, nie można nie być ciekawym wszystkiego, wszystkiego tego, co z Bogiem nam się kojarzy. Ta ciekawość właśnie sprawia, że otwieramy się na Boga, a On – jak dziś Jezus przed Zacheuszem – chętnie odsłania przed nami swoje tajemnice i daje się (Siebie) poznać, wypatrzy Cię na tej sykomorze, zauważy Cię zerkającego ukradkiem przez okno, zapeszy swym spojrzeniem prosto w oczy w momencie, gdy Mu się przyglądałeś myśląc, że o tym nie wie.

"A co to tam tygo?... no...!"
- jak by powiedział mój kolega
Przyjżyjmy się naszemu życiu – dlaczego ludzie się poznają? Bo są siebie ciekawi (ale nie wścibscy, czy ciekawscy, bo jak wiemy takie zachowania raczej burzą relacje). Wystarczy popatrzeć na dzieciaki w piaskownicy, czy w przedszkolu, gdy spotykają się po raz pierwszy – one nie ukrywają ciekawości, pytania rzędu: A co tam mas? Pokaz?! Nie są odbierane, jako niestosowne, dla nich często nie ma pytań niestosownych. Jednocześnie pozytywna odpowiedź zapytanego od razu buduje zaufanie typu: Ja tez ci coś pokaze.

Chrystus także odpowiada na ciekawość Zacheusza, ciekawość oczywiście o wiele głębszą od pytania: Co tam mas? :) A jak tylko zaskoczony celnik otrzymuje od Boga odpowiedź szerszą niż się spodziewał, sam staje przed Bogiem, w szczerości, przyznaje się do grzeszności, do tego, że może kogoś skrzywdził, otwiera się, zmienia radykalnie, o 180 stopni (a niektórzy by nawet powiedzieli, ze o 360:) swoje życie, bo Bóg, którego był ciekawy dał się poznać i poruszył w nim coś uśpionego, coś co czekało właśnie na taki moment, coś co czekalo na Boga - serce.

Ciekawi Boga byli także święci. Wielu z nich na początku swego życia było poszukiwaczami – czytali, podróżowali, próbowali żyć tak lub inaczej, aż w końcu napotkali Boga i już przy nim pozostawali, gdyż wszystko, co jest na tym świecie w końcu zaspokaja naszą ciekawość, ale ciekawość Boga jest niezaspokojona, gdyż za każdym odkryciem wylania się nowe, głębsze, wspanialsze, bardziej zaskakujące, przejmujące i – co najważniejsze – nie pozwalające nam pozostać biernymi, przemieniające nasze życie, czasem tak radykalnie, jak odmienione zostało życie Zacheusza, ale najczęściej przemieniające nas powoli, w pokoju i łagodnie, jak w piosenkowo-eliaszowym (czy orwrotnie) "lekkim powiewie".

Ciekawość ma też inny ważny aspekt – nie tylko bowiem zbliża do Boga, ale tak naprawdę zmusza nas do poszukiwania. Gdyby celnik nie był ciekaw Jezusa, lub gdyby nie uległ tej ciekawości, to dalej by siedział w domu lub przy pracy. To ciekawość sprawiła, że postanowił się, najzwyczajniej w świecie, ruszyć. W ten sposób on pierwszy wychodzi do Boga, a później Bóg odpowiada na ten krok i przychodzi także do niego, całkiem dosłownie. Powraca tutaj ta słynna sentencja: Zrób jeden krok w kierunku Boga, a on zrobi ich w twoim kierunku tysiąc. Ten pierwszy krok jednak należy do nas, jest naszą odpowiedzią na ciekawość Boga – ciekawość, która zasadniczo bierze się nie wiadomo skąd, a więc jest bez wątpienia łaską, jest Bożym szeptem do ucha: Szukaj - ale to nie kryjówka, ani podchody dlatego raczej pasują tu słowa: Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Albowiem każdy, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą (Mt 7,7-8).

1 komentarz:

  1. Gdyby tak każdy człowiek choć trochę - jak Zacheusz - zainteresował się Jezusem...

    OdpowiedzUsuń