wtorek, 2 listopada 2010

Ludzkie "wymagania sprzętowe"

Nota wstępna:
Zdaję sobie w pełni sprawę z tego, że w poniższym wpisie popaść mogę w skrajności, co czynię z pełną premedytacją jako narzędzie pobudzenia do refleksji potencjalnego czytelnika.
x.sylwester

Drugi listopada. Mój drugi rok we Włoszech. Zarówno uroczystość Wszystkich Świętych, jak i Dzień wspomnienia wiernych zmarłych przemijają tu bezwiednie niczym bunkry Talibów pod radarami przelatujących nad nimi amerykańskich samolotów szpiegowskich - gdzieś tam są, ale gdzie? Trzeba być dobrze wtajemniczonym i mieć bystre oko, by je wypatrzyć. Są pewne oznaki zewnętrzne - bezpłatne vaporetto (tramwaj wodny) na cmentarz (który jest osobną wyspą), dzień wolny od pracy itp. W vaporetto były wczoraj pustki - może dlatego, że płynąłem około 14:00, a to przecież jest pora świętej sjesty, której nawet umarli nie śmią ruszyć. Także dzień wolny nie jest marnowany na jakieś jeżdżenie po cmentarzach - wykorzystywany jest raczej na wypoczynek, wypad za miasto. Wielu Włochów postanowiło odwiedzić w tych dniach Wenecję - katorga wąskich uliczek i powłóczących nogę za nogą turystów narasta wprost proporcjonalnie do zdenerwowania osoby, która się spieszy, a nie zwiedza (patrz ja). Jest oczywiście jeszcze jeden sygnał informujący mnie - a Włochów już niekoniecznie - o tym, że mamy Dzień Wszystkich Świętych - Halloween. Biegające wieczorem 31 października dzieciaki poprzebierane za jakieś różne strachy, młodzież wyglądająca jak z satanistycznego koncertu wyjęta i huk petard na placach oznajmiają, że jesteśmy na przełomie października i listopada. W ubiegłym roku wypisywałem się na temat Halloween więc teraz sobie daruję, niemniej dzień ten, czy wydarzenie, obrzęd, czy jak to nazwać (bo trudno to nazwać tradycją) był bodźcem do poniższych przemyśleń.

Sądzę, że ludziom nowoczesnym wyłączyło się (lub ktoś wyłączył) myślenie. Wyłączone myślenie sprawiło zaś, że wyłączyły się wszystkie związane z nim zjawiska: kultura, wymagania wobec innych i siebie, oczekiwania wobec rzeczywistości, chęć kreatywnego (!) oddziaływania na otaczające mnie środowisko i ludzi, język na poziomie wyższym od podwórkowego - wyłączyły się przede wszystkim wymagania. Małomyślący człowiek nie jest zbyt wymagający.  Gdy słucha muzyki wystarczy mu coś, co wpada w ucho (nie będę wymieniał gatunków). Gdy ogląda film wystarczy mu, żeby się działo i... żeby za bardzo nie trzeba było myśleć - matefizycznej analizy zachowań ludzkich w kinach nie spotkamy. Gdy ogląda kabaret, wystarczy mu, że są wulgarni, ktoś się rozbierze, ktoś rzuci jakieś prymitywne hasło i już jest śmiechowo. Gdy czyta książkę... - OK zagalopowałem się :) Gdy słucha wiadomości z kraju i ze świata ważne jest, żeby nie wymagano od niego refleksji, przyjmuje wszystko jak leci, co mu tam wsypią do koryta, to żre nie łącząc tego z faktami, którym karmili go wczoraj. I taki mało myślący bidula staje teraz wobec wielkiego wyzwania jakim jest Uroczystość Wszystkich Świętych i następujący po nim Dzień zaduszny. Zgroza - ni stąd ni z owąd poziom wymagań wobec niego wzrasta niepomiernie - trzeba pomyśleć o życiu, zdobyć się na refleksję, zastanowić się nad wiecznością - jest czy jej nie ma, nad wiarą, nad swoją katolickością. M ę c z ą c e! Na szczęście świat wychodzi mu naprzeciw i w tym przypadku - z grobu można zrobić choinkę i skupić się na tym właśnie, czy jest ładnie, czy jest ładniej niż u sąsiada, czy jest modnie (są już mody na grobach) itp. Pytania (nazwijmy je szumnie) egzystencjalne zostają usuniętę na dalszy plan, a jako, że rzeczywistość jest szarawa, to praktycznie ich nie widać i nie należy się nimi przejmować. Gdy dochodzimy do tej błogiej bezrefleksyjności, stojąc nad pięknie oświetlonym grobem nagle odzywa się w nas pierwiastek duchowy w swojej najprymitywniejszej postaci - w postaci pytania, wątpliwości, że może jednak jakieś tam duchy są. Szczęśliwie głód takich prostych pytań zabić można bardzo szybko opowiadając o duchach i przebierając się w różnego rodzaju stwory. Skoro żeby kogoś wystraszyś trzeba się za ducha przebrać i jedyny duch, którego spotkałem, to dziecko sąsiada przebrane w prześcieradło to wniosek jest prosty - duchów nie ma, więc pytanie o jakieś tam "życie po życiu" tymczasowo wydaje się być bezzasadne.

Tak zabijane są liczne, wymagające od nas tradycje - od św. Mikołaja, który z przychodzącego z prezentami, ale i rózgą, wymagającego biskupa stał się wesołym dziadkiem wpadającym przez komin, po cichu, bez zadawania dzieciom stresujących pytań, przez Boże Narodzenie, przepraszam przez "gwiazdkę" (i wszystko jasne) po Wielkanoc spędzoną w Alpach na nartach, bo przecież tyyyyle wolnego nam dali. Wszędzie tam, gdzie człowiek mówi: To meczące, świat wyskakuje ze spłyconym, wygodnym zastępnikiem niczym pajacyk z pudełka na korbkę i wszyscy się cieszą, jak przysłowiowa "żaba bateryjką": Ooooooo, jaki śliczny ten pajacyk. Powodem zaś  tego wszystkiego jest jedno: wyłączone myślenie mające jako konsekwencje bezrefleksynje przyjmowanie wszystkiego, co przynosi nam rzeczywistość. Wydawać by się mogło, że nie jest tak źle, że właśnie wpadam w  zapowiedzianą w nocie wstępnej skrajność. W takim razie zalecam prosty test w ramach którego należy wśród znajomych podjąć temat jak najbardziej aktualny: wprowadzanie w polską tradycję Halloween dla czysto komercyjnego zarobku (stroje, petardy, kosmetyki, maski, balony, dynie itd.). Prawdopodobnym skutkiem tej dyskusji będzie bezrefleksyjne stwierdzenie: A co to szkodzi? Wobec takich "argumentów" nie zrobi się nic.

Mam wielką pokusę, by przenieść teraz dyskurs o wyłączonym myśleniu także na tory dotyczące polskiej polityki, ale ten blog nie jest blogiem politycznym, a poza tym "koń jaki jest każdy widzi". Pokusę więc zwyciężam po chrześcijańsku.

Myślenie ma przyszłość - mówi stare nauczycielskie przysłowie. Pani profesor moich znajomych studiujących medycynę doprecyzowała trafnie to powiedzienie: Pamiętaj, myślenie ma nie tylko przyszłość, ma także teraźniejszość.

Poniżej jako ciekawostkę zamieszczam kilka fotek z cmentarza w Wenecji.
Widok ogólny na groby tradycyjne

Popularny model pochówku we Włoszech - trumny (nie urny!) umieszczane są w ścianie

Rodzinne niezależne grobowce - sposób pochówku jak na zdj. powyżej.

Tutaj też kolumbarium, ale dla trumien wsuwanych wgłąb, nie w poprzek (oszczędność miejsca).

Stare grobowce - na ścianie nagrobki w chodniku groby.

Kościół św. Krzysztofa - także miejsce pochówku.
Na koniec ja w jednym z licznych kolumbariów.
Sześć pięter, drabinki (schodki) do obsługi wyższych kondygnacji -
trochę się to nie mieści w mojej "ślonskiyj gowie".

3 komentarze:

  1. Wszystko się zgadza - poza tym, że Halloween jest 31.10, a nie 31.11 (którego nie ma :P) :)

    OdpowiedzUsuń
  2. "Powodem zaś tego wszystkiego jest jedno: wyłączone myślenie mające jako konsekwencje bezrefleksyjne przyjmowanie wszystkiego, co przynosi nam rzeczywistość."
    Zgadzam się z tym w zupełności i... muszę przyznać, że i mnie czasem to dopada...
    Pozdrawiam z Rzymu - xpb

    OdpowiedzUsuń