niedziela, 17 października 2010

Uprzedzenia nie do poznania

... i żebym wygrał w "totka". Amen
Czasem świat jest całkiem inny niż nam się wydaje. Napotkana rzeczywistość rozwiewa nasze wątpliwości, koryguje poglądy, niweluje uprzedzenia. Powiedzenie: „Nie taki diabeł straszny jakim go malują” przypomina nam, że już od dawne ludzie borykają się z niezgodnością pomiędzy swoimi wyobrażeniami świata, miejsc, ludzi, wydarzeń, a rzeczywistością jako taką, tą realną. Co ciekawe im bardziej pewna rzecz jest zakryta przed naszymi oczyma, tym więcej krąży o niej mitów, opinii, poglądów i domysłów. Tak było chociażby, gdy wybierałem się z wizytą do znajomego na Białoruś – mitów o straży granicznej, o złodziejach, policji i piętrzących się problemach krąży mnóstwo i prawdopodobnie z tego powodu jeszcze tam nie dojechałem. Legendy krążą o skąpstwie Szkotów i UFO nad Londynem, opowiada się niestworzone historie o czeskich policjantach i o yeti. Im mniej wiemy, tym więcej sobie wymyślamy. Biedny Pan Bóg także znalazł się w gronie naszych wyobrażeń. Kin On już nie był – wspominam czasem na blogu. Od surowego Ojca, co „rozgniewany siecze”, aż do bezzębnej bozi, która zgodzi się na wszystko, bo nas kocha. Od tego, który kontroluje każdy nasz ruch, aż po tego, który nas stworzył i powiedział: „Radźcie sobie sami”.
Dziś Bóg, jakby wychodząc naprzeciw tym, którzy pełni są fałszywych wyobrażeń na Jego temat, obala jeden z najsłynniejszych poglądów na Jego temat zgodnie z którym wiele osób myśli, że jest on jak ów sędzia, który Boga się nie bał i z ludźmi się nie liczył. Wielu wiernych popełnia ten błąd i ujmuje Boga w klamry ludzkiego myślenia:
1. Punkt wyjścia: człowiek, który może wszystko nie liczy się z innymi, Bóg też mu jest obojętny i jest najgorszym typem jakiego można w życiu spotkać i ostatnia osobą, którą o coś się prosi.

2. Ergo: Bóg nie zależy od nikogo, a my, ludzie, jesteśmy jak te płotki dla niego, jak mrówki więc niby dlaczego miałby się z nami liczyć, dlaczego miałby nas słuchać, dlaczego mielibyśmy Go obchodzić, pewnie ma nas w głębokim poważaniu, jak już ktoś się uprze, to mu pomoże ale na ogół nie przejmuje się zbytnio ludźmi – przecież ma siebie.

Dziś Bóg przypomina nam, że nie jest to prawdą, że jest to kolejne uprzedzenie, kolejny błąd w naszym wyobrażeniu osoby, której… no właśnie, chciało by się powiedzieć nie widzieliśmy, nie spotkaliśmy, nie znamy, ale byłby to błędem, bo każdy z nas spotkał – wróć(!) – spotyka w życiu Boga, słucha Go i o Nim, wpatruje się w niego kiedy tylko chce, ale ciężar grzechu pierworodnego uczynił nasz kontakt z Bogiem trudnym i żeby Go spotkać potrzebny jest nasz wysiłek, którym jest modlitwa.
Modlitwa – czas z Bogiem, który owocuje dla nas, pomaga się nam do Boga zbliżyć, pomaga Go poznać, zrozumieć Jego wolę. Jeżeli zatem nasza modlitwa – a jest tak w większości przypadków – ogranicza się do bezmyślnego paciorka rano i wieczorem i jednej Mszy Świętej w tygodniu, to nie dziwmy się, że nasze głowy i serca pełne są fałszywych wyobrażeń. Wszak jeżeli spotykasz kogoś kilka razy w tygodniu przez dwie lub trzy minuty, no góra godzinkę i nie dajesz mu dojść do słowa tylko za każdym razem sam paplesz nie przejmując się tym, co on ma do powiedzenia, lub po prostu liczysz niebieskie migdały wyczekując końca „spotkania” (bo co to za spotkanie), to się nie dziw, że nie będziesz miał szans tej osoby poznać. Bóg też jest osobą, nie jest jakimś duchem, bliżej nieokreślonym jestestwem, plazmą, światłem czy nie wiadomo czym jeszcze – On jest osobą, stał się człowiekiem, dał się spotkać człowiekowi i nadal daje nam tę możliwość – po co? Przede wszystkim po to, byśmy go poznali, byśmy zobaczyli, że prędko bierze w obronę tych, którzy dniem i nocą wołają do Niego. Czy to oznacza, że mam się od rana do nocy modlić? Nie – to oznacza, że mam wierzyć, bo wiara sprawia, że moje życie staje się ciągłym wołaniem o Boga, niezależnie od tego, co robię i gdzie jestem. Wspomnieć tu należy słowa św Pawła z listu do Rzymian: „wiara rodzi się ze słuchania” (Rz 10,17), a gdzie mogę usłyszeć Boga jeśli nie na modlitwie? Bóg wychodzi nam na spotkanie, nie traktujmy Go jak pani z okienka w urzędzie wypłacającym zapomogi czy odszkodowania, którą widzimy, jednak jej nie spotykamy, a przez to nie poznajemy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz