poniedziałek, 10 maja 2010

Duch Święty i my.

     Jest takie słowo klucz, które wywołuje wśród osób przeciwnych Kościołowi i sceptycznie do niego nastawionych reakcje alergiczne – począwszy od wykrzywienia ust wyrażającego zniesmaczenie, przez podniesienie ciśnienia wewnętrznego, aż po agresję słowną (bo najczęściej tylko taka jest możliwa) przejawiającą się swoistą formą galopującego słowotoku nie zawsze kontrolowanego przez mówcę. HIERARCHIA KOŚCIELNA (to w sumie dwa słowa, ale niech tak zostanie dla początkowego zmylenia czytelnika – mała manipulacja :). Na te słowa gorszą się zarówno wierni, jak i politycy, duchowni, siostry zakonne itp. Jedno jest pewne – im jest się wyżej w całej tej hierarchii, tym więcej się widzi (zasadniczo tak to już jest na świecie, że czym jest się wyżej tym więcej się widzi). Ale czy jest aż tak źle, jak by się mogło wydawać przeciętnemu oglądaczowi telewizji?
     Zacznijmy od tej podejrzliwie negatywnej strony. Napisałem, że kto wyżej w hierarchii ten więcej widzi – ja za wysoko nie zaszedłem póki co :), wielu jednak domyśla się pewnie, że mógłbym tu opisać historie, od których włos się jeży, a kartofle znikają z piwnicy. Cóż, rozczaruję Was. Nic z tych rzeczy. Wiem owszem więcej od przeciętnego zjadacza chleba, ale nie dlatego, że jestem wyżej, ale dlatego, że bardziej się tym interesuję – jest to moje środowisko życia (jak by nie patrzeć). Niemniej przykłady, które tu podam nie pochodzą z tajnych źródeł, a raczej z blogów i stron internetowych, na które zaglądam oraz z prasy. Za co zatem nie lubimy hierarchii i dlaczego jesteśmy wobec niej podejrzliwi. Są tak ewidentne przypadki jak bp Petz (nie będę komentował), są hierarchowie, którzy krytykują papieża czy Kościół nie dotrzymując mu wierności – wspomnę tutaj chociażby kard. Schoenborn’a z Wiednia, który w swoich wywiadach zaczyna się rozmijać z nauczaniem Kościoła (patrz: Kronika Novus Ordo). Zresztą nie on jeden rozmija się z nauczaniem Kościoła – wobec afer pedofilskich zarzuca się niektórym (!) hierarchom, że ukrywali przestępców, chronili ich, że sprawy te obejmowano tajemnicą. Niewątpliwie można by się doszukiwać w tym jakiegoś spisku, jednak (tutaj na chwilę odbiegnę od tematu) trudno nie obejmować tajemnica spraw, które niejednokrotnie dotyczą sakramentu pokuty. Poza tym nie wszystkie ofiary molestowania pragną obnosić się ze swymi zranieniami i opowiadać o nich prasie, telewizji i innym Drzyzgom – wydaje się to normalne. Kościół stara się zatem chronić ofiary od medialnego rozgłosu. Zresztą są to sprawy nader delikatne – jeżeli ja zadzwoniłbym dziś do jakiejś gazety z informacją, że taki a taki ksiądz molestował taką a taką osobę, to gazeta nie będzie czekała na poinformowanie pokrzywdzonego, nie postara się o wywiad z nim, a nawet jeśli, to jego słowa zostaną bez echa i wyląduje na okładce dziennika zanim ktokolwiek sformułuje akt oskarżenia, nie mówiąc o sformułowaniu wyroku.
     Podejrzliwość rodzi także wierność hierarchów nauce Kościoła. To wszystko pachnie mafią gdzie wierność jest nie wynika z zaufania (o którym zaraz napiszę) ale z układów i zależności jednego od drugiego – czyt. niższego rangą od wyższego, wszak po to jest hierarchia.
     We wczorajszym pierwszym czytaniu (Dz 15; 1-2.22-29) widzieliśmy apostoła Pawła i jego towarzysza Barnabę, którzy stają wobec dubium: obrzezać pogan czy nie – co oznaczało zarazem głębszą wątpliwość: czy poganie powinni stosować się do przepisów żydowskich by stać się chrześcijanami czy nie. Nie znajdując rozwiązania udają się do Jerozolimy, by szukać rady u pozostałych apostołów. Po modlitwie i naradach apostołowie stwierdzają:

Postanowiliśmy bowiem, Duch Święty i my…
Uzupełnienie tych słów odnajdujemy we wczorajszej ewangelii (J 14,23-29) w słowach Jezusa:
Jeśli mnie kto miłuje, będzie zachowywał moja naukę.
Skąd mam wiedzieć, że nauka, którą zachowuję, jest jeszcze nauką Chrystusa? Masz pytania? Sięgaj wyżej wzorem apostoła Pawła i Barnaby. Właśnie hierarchia w Kościele zapewnia nam trwanie w wierności nauce Chrystusa, w wierności Ewangelii - trwanie oparte na zaufaniu i wierze. Czy jest to rozwiązanie perfekcyjne, doskonałe i niezawodne? Nic z tych rzeczy, gdyż tworzą je ludzie, którzy są słabi i grzeszni (pewnien seminaryjny profesor starej daty zwykł żartować: "Wszystko może się zdażyć - i na głowie nocnik i na d... mitra" :) Jeśli jednak ktoś czytając słowa kard. Schoenborna ma wątpliwości, czy eminencja wypowiada się zgodnie z nauką Kościoła, zawsze może sięgnąć wyżej: do innych biskupów, do dokumentów Kościoła, do katechizmu itd. Wobec możliwości jakie daje nam dziś świat głupią jest wymówka: "Nie wiedziałem, że to nauczanie jest błędne".
     Drugi ważny fragment „wczorajszej” ewangelii, który koresponduje z podjętym tematem to słowa Jezusa:

A Pocieszyciel, Duch Święty, którego Ojciec pośle w moim imieniu, On was wszystkiego nauczy i przypomni wam wszystko, co Ja wam powiedziałem.
Zatem słowa apostołów: Postanowiliśmy bowiem, Duch Święty i my… nie są pobożnym gadaniem, ale zrozumie to tylko ten, kto wierzy, że Kościół to nie hierarchowie Kościoła, tylko Boże dzieło, w którym nieustannie działa Duch Święty posługując się człowiekiem – takim jaki on jest. Przeciętny wierzący (także siebie tu umieszczam) patrząc na hierarchię Kościoła Katolickiego widzi na pierwszym miejscu element ludzki i niestety często na nim się zatrzymuje. Osobiście dopiero w momencie, gdy słucham nauczania papieża, nachodzi mnie nieodparte przekonanie, że słowa tak doskonale trafiające we współczesne problemy nie mogą być owocem samego tylko (chociażby nawet tak tęgiego jak papieski) umysłu, gdyż ich moc nie kończy się na procesie powstawania, lecz tak naprawdę zaczynają żyć trafiając do wrażliwego serca słuchacza.

2 komentarze:

  1. I znów napiszę: Serenissima Venezia locuta, causa finita. Amen!
    Niestety po ostatnich moich blogowych doświadczeniach odnoszę wrażenie, że choćby i sam Pan Jezus się niektórym objawił, to i tak będą wykręcą to na drugą stronę i będą twierdzić, że nie ma racji. To ci, o których św. Paweł powiedział, że sami nie chcą słuchać i sami skazują się na zatracenie.
    Pozdrówki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja sobie myślę, że o czlowieku nie świadczy Jego stanwisko czy jak to Ks. nazywa miejsce w hierachii ale Jego człowieczeństwo a to chyba najtrudniejszy element w życiu niektórych i to nie tylko kapłanów.

    OdpowiedzUsuń