Zacznijmy od tej podejrzliwie negatywnej strony. Napisałem, że kto wyżej w hierarchii ten więcej widzi – ja za wysoko nie zaszedłem póki co :), wielu jednak domyśla się pewnie, że mógłbym tu opisać historie, od których włos się jeży, a kartofle znikają z piwnicy. Cóż, rozczaruję Was. Nic z tych rzeczy. Wiem owszem więcej od przeciętnego zjadacza chleba, ale nie dlatego, że jestem wyżej, ale dlatego, że bardziej się tym interesuję – jest to moje środowisko życia (jak by nie patrzeć). Niemniej przykłady, które tu podam nie pochodzą z tajnych źródeł, a raczej z blogów i stron internetowych, na które zaglądam oraz z prasy. Za co zatem nie lubimy hierarchii i dlaczego jesteśmy wobec niej podejrzliwi. Są tak ewidentne przypadki jak bp Petz (nie będę komentował), są hierarchowie, którzy krytykują papieża czy Kościół nie dotrzymując mu wierności – wspomnę tutaj chociażby kard. Schoenborn’a z Wiednia, który w swoich wywiadach zaczyna się rozmijać z nauczaniem Kościoła (patrz: Kronika Novus Ordo). Zresztą nie on jeden rozmija się z nauczaniem Kościoła – wobec afer pedofilskich zarzuca się niektórym (!) hierarchom, że ukrywali przestępców, chronili ich, że sprawy te obejmowano tajemnicą. Niewątpliwie można by się doszukiwać w tym jakiegoś spisku, jednak (tutaj na chwilę odbiegnę od tematu) trudno nie obejmować tajemnica spraw, które niejednokrotnie dotyczą sakramentu pokuty. Poza tym nie wszystkie ofiary molestowania pragną obnosić się ze swymi zranieniami i opowiadać o nich prasie, telewizji i innym Drzyzgom – wydaje się to normalne. Kościół stara się zatem chronić ofiary od medialnego rozgłosu. Zresztą są to sprawy nader delikatne – jeżeli ja zadzwoniłbym dziś do jakiejś gazety z informacją, że taki a taki ksiądz molestował taką a taką osobę, to gazeta nie będzie czekała na poinformowanie pokrzywdzonego, nie postara się o wywiad z nim, a nawet jeśli, to jego słowa zostaną bez echa i wyląduje na okładce dziennika zanim ktokolwiek sformułuje akt oskarżenia, nie mówiąc o sformułowaniu wyroku.
Podejrzliwość rodzi także wierność hierarchów nauce Kościoła. To wszystko pachnie mafią gdzie wierność jest nie wynika z zaufania (o którym zaraz napiszę) ale z układów i zależności jednego od drugiego – czyt. niższego rangą od wyższego, wszak po to jest hierarchia.
We wczorajszym pierwszym czytaniu (Dz 15; 1-2.22-29) widzieliśmy apostoła Pawła i jego towarzysza Barnabę, którzy stają wobec dubium: obrzezać pogan czy nie – co oznaczało zarazem głębszą wątpliwość: czy poganie powinni stosować się do przepisów żydowskich by stać się chrześcijanami czy nie. Nie znajdując rozwiązania udają się do Jerozolimy, by szukać rady u pozostałych apostołów. Po modlitwie i naradach apostołowie stwierdzają:
Postanowiliśmy bowiem, Duch Święty i my…
Jeśli mnie kto miłuje, będzie zachowywał moja naukę.
Drugi ważny fragment „wczorajszej” ewangelii, który koresponduje z podjętym tematem to słowa Jezusa:
A Pocieszyciel, Duch Święty, którego Ojciec pośle w moim imieniu, On was wszystkiego nauczy i przypomni wam wszystko, co Ja wam powiedziałem.
I znów napiszę: Serenissima Venezia locuta, causa finita. Amen!
OdpowiedzUsuńNiestety po ostatnich moich blogowych doświadczeniach odnoszę wrażenie, że choćby i sam Pan Jezus się niektórym objawił, to i tak będą wykręcą to na drugą stronę i będą twierdzić, że nie ma racji. To ci, o których św. Paweł powiedział, że sami nie chcą słuchać i sami skazują się na zatracenie.
Pozdrówki.
Ja sobie myślę, że o czlowieku nie świadczy Jego stanwisko czy jak to Ks. nazywa miejsce w hierachii ale Jego człowieczeństwo a to chyba najtrudniejszy element w życiu niektórych i to nie tylko kapłanów.
OdpowiedzUsuń