poniedziałek, 19 października 2009

Piękne inaczej


Tego posta dedykuję wszystkim, wrażliwym na sztukę i piękno, budowniczym kościołów, którzy zobowiązani zostali do realizowania, co tu owijać w bawełnę, kretyńskich projektów.
 


Bóg stworzył ten świat dobrym i pięknym, jak sam stwierdził (odsyłam do opisu stworzenia w Księdze Rodzaju) – ziemia, niebo, morza, rośliny, zwierzęta, człowiek – wszystko piękne i zarazem wartościowe. Niemniej, jak dobrze wiemy, dzieje człowieka potoczyły się w taki sposób, że odkryliśmy niektóre rzeczy piękniejszymi i cenniejszymi od innych: złoto, szarif, diament, srebro, obrazy Caravaggia, rzeźby Michała Anioła, dzieła antycznej architektury, etc. Niektóre z nich są tak cenne, że aż bezcenne :D, czyli nie można ich nabyć, stać się ich właścicielem, wejść w ich posiadanie. Co o tym zdecydowało? Znowu – na pewno ich piękno, dalej trwałość i rzadkość występowania, unikatowość, wreszcie szlachetność – tych cech można by wyliczyć mnóstwo. Wszystkie te dobra tak nas urzekły, że z czasem zaczęliśmy używać ich w celu określenia dobrych i pięknych cech człowieka: Jan Chryzostom, czyli Złotousty (nie trzeba tłumaczyć dlaczego, a jeżeli się tylko domyślasz dlaczego idąc po najprostszej linii interpretacji, to domyślasz się dobrze), piękna jak Venus z Milo, szmaragdowość Śląska, o której zwykł mawiać abp Nossol (szmaragd jest tym szlachetniejszy im więcej zawiera minerałów, tak abp nawiązywał do zróżnicowania ludności na Śląsku, która nadaje mu szlachetności), szafirowe oczy, „złota rączka”, kryształowa postać itd. Swoją drogą polecam takie ćwiczenie by wynaleźć podobne określenia – to bardzo interesujące.
Nie słyszałem nigdy, by dobrą cechę określano czymś przeciętnym: szlachetna jak błoto, złocista jak plewy czy popularna jak kamień. Za to mówi się: popularna jak frytki i coca cola (szlachetność jednego i drugiego jest wątpliwa, szczególnie, gdy pierwsze jest zimne, a drugie ciepłe). Rzeczy brzydkie i odrażające przyrównujemy do tego, co jest dla nas brzydkie i... odrażające (zaskakująca logika) więc pozwólcie, że w tym miejscu nie będę się rozwodził nad przykładami, choć wiele ciśnie mi się na usta.
Będąc w Perugii wybrałem się ze znajomymi do jednego z najsłynniejszych muzeów we Włoszech, we Florencji. Gdy przechadzaliśmy się po niekończących się wnętrzach podziwiając sztukę poprzednich wieków, począwszy od antyku, nagle padło pytanie: a co po nas zostanie?
Oczywiście nieśmiertelne złoto i kamienie szlachetne wciąż cieszą się praktycznie niezmienną wartością, gorzej jest ze sztuką w każdym jej współczesnym wydaniu. Muzea, teatry, telewizja, filharmonie, architektura i inne, oferują nam dziś coś, co nazywają sztuką, ale w pierwszym kontakcie jakoś nie wzbudzają naszego zachwytu czy wzruszenia – częściej odrazę, zdziwienie, pytanie w stylu: Ach więc to jest dzieło: „Współczesna Venus”, achaaaaaa… hmmm… a gdzie ona ma nogi, a gdzie ręce? Nie ma? Czy piękne? No skoro tak mówią… Dopiero pod wpływem mody i zagrażającej nam opinii, że się nie znamy, przyznajemy: Taaaaak, pięęęękneeeee... i w ogóle. Co to jednak za sztuka, która nie potrafi zachwycić sobą, tylko jej piękno musi nam być wmówione? (Zaznaczyć muszę w tym miejscu, że jeżeli jesteś barbarzyńcą, którego nie wzrusza jakiekolwiek piękno, to ów tekst nie jest adresowany do Ciebie. Możesz wrócić do krzesania ognia i polowania na mamuty.) Od tak rozumianego piękna bardzo szybko przeszliśmy do punktu, gdzie to, co brzydkie, a nawet satanistyczne czyli nie tylko brzydkie ale i złe w swej intencji podstawowej, zostało nazwane sztuką i pod tą przykrywką szerzy się po świecie. Wymienić tu wystarczy takie osoby jak: F. Bacon, H. R. Giger, Austin Osman Spare, które zajmują się sztuka tzw. anty-ikonostasu. Nie dziwi zatem, że papież Benedykt XVI, zaniepokojony tym, jak to określono, że przymierze wiary i sztuki zostało zerwane (abp Gianfranco Ravasi, przewodniczący Papieskiej Rady ds. Kultury), zaprosił do siebie 480 artystów z całego świata. Spotka się z nimi w kaplicy sykstyńskiej 21 listopada br. 


Kiczu i brzydoty nie ustrzegła się niestety nawet sztuka sakralna: kościoły wyglądające jak sale gimnastyczne lub stodoły, postać ukrzyżowanego Chrystusa wykonana ze złomu, wizerunki świętych z plastiku ze słodkimi oczkami, aniołki ze skrzydełkami z piórek, no i nieszczęsna Najświętsza Maryja Panna, której wizerunek chyba najbardziej został sponiewierany na plastikowych obrazkach lub używany jako forma do plastikowych butelek na „cudowną wodę” – to tylko niektóre przypadki brzydoty i kiczu, które niejednokrotnie graniczą ze świętokradztwem, a które sam w życiu widziałem moimi własnymi oczami, a przecież nie żyję za długo na tym świecie. Aż strach pomyśleć co mnie jeszcze czeka.
Uzdrowienie? 

Źródłem piękna jest Bóg, a człowiek stworzony na Boży obraz nazywa na ziemi to co piękne. To my od zawsze odkrywaliśmy piękno tego świata i w konfrontacji z wiarą, odnajdywaliśmy potwierdzenie tego piękna i szlachetności. To, że nie potrafimy odróżnić piękna od brzydoty, oznacza niestety, że mamy również problemy z odróżnieniem szlachetności od marności oraz dobra od zła, gdyż szlachetność, piękno i dobro zawsze idą w parze i nie można ich rozdzielić. Cóż to za piękno, które nie jest dobre, lub dobro, które nie jest piękne? Ten brak zdolności osądu tego świata stał się pewnym znakiem naszych czasów, który należydobrze odczytać i z tym zadaniem pozostawiam siebie i Was.

2 komentarze:

  1. Bardzo ciekawy blog jak i artykuły w nim zawarte. Pozdrawiam księdza serdecznie.Tomek S:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzę, że te Włochy jednak Ci służą. Bardzo trafne spostrzerzenia, szczególnie te apropos kiczu, i "nowego" nurtu w sztuce. O ile krzyże ze złomu to fakt, graniczy z profanacją, nurty się zmienią i wymienić taki nie jest raczej problem. Ale architektura nowych kościołów, która jest raczej z założenia długoletnia moim zdaniem jest BEZNADZIEJNA!

    OdpowiedzUsuń