niedziela, 27 marca 2011

Woli Bożej się poddawaj

Tak wiem, to dosyć oczywista oczywistość, ale od tego właśnie chciałbym wyjść: człowiek lubi robić w życiu to, co ma sens. Co jest tym sensem naszych działań? Naszym działaniom sensu nadaje cel. Z rzadka zajmujemy się czynnościami bezsensownymi i nawet dłubanie w nosie czemuś służy (czyszczeniu przewodu oddechowego, przyjemności, gorszeniu innych). Czy mowa tu o pracy? Nie tylko. Wakacje, lektura książki, wykonywanie zawodu, spanie, studiowanie - pragniemy, by wszystko w naszym życiu wiązało się z jakąś sensownością, a więc czemuś lub komuś służyło. Także Pan Jezus wspomina w dzisiejszej ewangelii (J4,5-42) o siewcy, który cieszy się żniwami - piękny przykład człowieka, który nie może być pewien owoców swojej pracy (susze, powodzie, pożary - wszystko się może przydarzyć), ale już się na nie cieszy. Siewca cieszy się razem ze żniwiarzem, mówi Chrystus. 
Każdy z nas podejmując konkretne działania widzi już ich owoce. Każdy z nas podejmując działania ma pewność, lub przynajmniej nadzieję, że osiągnie założony cel. Właśnie dlatego chłopak dzwoni do dziewczyny kilka razy dziennie, to dlatego matka powtarza tysiące razy dzieciom: "tak wolno tak nie wolno!", to dlatego rozmawiamy z najbliższymi, to dlatego wyjeżdżamy nad morze lub w góry, to dlatego rano w ogóle wstajemy z łóżka - bo widzimy cel naszego działania, widzimy sens naszego działania. Kto traci sens działania traci także sens życia. Przykładem jest depresja, utrata sensu działania i życia. O. Krzysztof Grzywocz w konferencjach z cyklu "Ból ludzkich zranień" (gorąco polecam) wspomina o ludziach, którzy pogrążeni w depresji, w lęku przed podejmowaniem działań i decyzji nie wstają z łóżka, nie odsłaniają okien, nie odbierają listów. Jak na tym tle wypada słynne młodzieżowe powiedzenie "To wszystko jest bez sensu"? Pozostawiam to pytanie bez odpowiedzi.
Pośród wszystkich tych celów i sensów można zatracić samego siebie czyniąc z siebie maszynkę do wykonywania konkretnych czynności przynoszących wymierny zysk - cywilizacja śmierci się kłania, odsyłam do nauczania Jana Pawła II. Innym problemem jest rzeczywista, niezawiniona utrata sensu działania, czy wręcz niemożliwość działania spowodowana tragedią, chorobą, nagłymi zmianami w naszym życiu. 
Nam Katolikom, chrześcijanom, zawsze zostaje coś, co określiłbym mianem "sens ponad wszystkie sensy". Jest to sens naszego życia wynikający ze świadomości, że życie nie kończy się tekturowymi bucikami. Sens naszego życia wyznacza główny jego cel - życie wieczne, świętość, Królestwo Niebieskie, niebo... nazwijcie jak chcecie. Najważniejsze jest, że każdemu z nas przyświeca jeden cel. Jak go zrealizować? Znowu odpowiada Chrystus - wypełniając wolę Bożą. Prosta metoda - wypełniaj wolę Pana Boga Twego i będziesz zbawiony. Każdy jednak wie, że łatwiej powiedzieć niż zrobić. Podstawowe pytanie brzmi - jak często trzeba się stosować do owej woli Bożej? Chrystus używa dziś pięknego porównania: Moim pokarmem jest wypełnić wolę Tego, który Mnie posłał i wykonywać  Jego dzieło. Jak często sięgamy po jedzenie, po pokarm? Kiedy potrzeba. Czy można przeżyć bez pokarmu? Nie. Tak samo z wypełnianiem woli Bożej - stosujemy się do niej codziennie, zawsze kiedy zajdzie potrzeba, kiedy sytuacje życiowe wymagają podjęcia decyzji. Bez wypełniania woli Boga nie przeżyjemy, to znaczy nie osiągniemy życia wiecznego. Utarło się jakieś dziwne powiedzenie, że nie trzeba wypełniać woli Bożej, wystarczy być dobrym człowiekiem. Zapominamy, że kto nie jest z nami jest przeciwko nam (Mk 9,38-43) bo nie ma przestrzeni pomiędzy dobrem a złem, pomiędzy Bogiem a szatanem, nie ma przestrzeni gdzie można się spokojnie zawekować i przeczekać. Zawsze podejmując działania wybieramy między wolą Bożą, a wolą demona - można ją oczywiście nazwać szumnie naszą wolą, ale nazwy niczego tutaj nie zmienią. 
Jesteśmy jak ten rolnik siejący ziarno - pracujemy dzisiaj myśląc już o owocach naszej pracy, wypełniamy wolę Bożą mając nadzieję, że będziemy zbawieni. Ta zaś nadzieja - jak za św. Pawłem przypomina w encyklice Spe salvi Benedykt XVI - jest pewnością i zawieść nie może (Rz 5,5). Oto najgłębszy sens naszego życia - świadomość, że moje szczęście może trwać wiecznie, że moje życie jest wieczne i to ode mnie zależy gdzie i jak ja tę wieczność spędzę.

Spem in alium numquam habui praeter in te
Deus Israel
qui irasceris
et propitius eris
et omnia peccata hominum in tribulatione dimittis
Domine Deus
Creator coeli et terrae
respice humilitatem nostram


PS.: Oczywiście chodzi o słuchanie (najlepiej z zamkniętymi oczami), a nie oglądanie. 40-to (słownie czterdziesto!!!) -głosowy motet Spem in alium napisany przez Thomas'a Tallis'a na osiem pięciogłosowych chórów jest owocem poszukiwania perfekcyjnej polifonii. "10 minut nieba" dla każdego, kto da się porwać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz