sobota, 12 marca 2011

Radosny grzesznik

Czyżby to był... proch radości?!
W minioną Środę popielcową byłem na liturgii w kościele parafialnym w Wenecji (a nie w konwikcie, gdzie, na co dzień, odprawiam). Liturgia parafialna, ale jako że przyszło wiele osób z Drogi, czyli z Neokatechumenatu, pojawiły się także drobne elementy „neonowe”, jak na przykład wprowadzenie do liturgii. Pan, który stanął za amboną powiedział słowa, które równie chętnie powtarza wielu innych katolików, także księży, czy biskupów, więc piszę ten wstęp nie dlatego, by wytknąć błąd, lecz by pokazać skąd mi się w ogóle wziął temat w głowie. Powiedziane zostało, że rozpoczynamy Wielki Post, czas… pokoju i radości, które są owocem nawrócenia. Nie jest to czas smutku – wstępował liturgicznie Pan – jest to czas pokoju, jaki każdy z nas czuje, gdy jedna się z druga osobą.

Nie wiem, czy wiecie, ale od pewnego czasu smutek jest niejako zakazany w Kościele Katolickim – nie wolno absolutnie się smucić. Pouczenie Chrystusa, które usłyszeliśmy w Środę Popielcową - abyśmy poszcząc umyli twarz i ładnie się ubrali nie dając po sobie znać, że pościmy, bo Ojciec widzi w ukryciu - zostało połknięte niczym drink razem z niewypestkowaną oliwką, plasterkiem cytryny, lodem a nawet z wykałaczką, na którą oliwka została nabita – „chlup i nima”. Napomnienie dotyczące zewnętrznej strony nagle zaczęło dotyczyć także wnętrza. Sypanie głowy popiołem, zakładanie wora pokutnego – to zewnętrzne symbole wewnętrznego stanu, stanu pokuty, uznania własnej grzeszności i wewnętrznego… smutku właśnie. Chrystus gani Żydów, bo wiedział, że wielu z nich nie czuje trudu nawrócenia (w ogóle nic nie czuje), ale na zewnątrz pokazują siebie, jako największych pokutników. Stąd pouczenie – niech będzie raczej odwrotnie, ubierzcie się schludnie, nawet odświętnie, ale miejcie nawrócenie w sercu.

Wydaje się, że my jeszcze bardziej zakałapućkaliśmy się w tym porządku i nie tylko, że ubieramy się odświętnie i nie dajemy po sobie znać, że pościmy, my po prostu często przeskakujemy element nawrócenia i chcemy już żyć i cieszyć się jego owocami, zgodnie ze słowami wspominanego mężczyzny: Wielki Post nie jest czasem smutku, jest czasem pokoju i radości z nawrócenia. Chce się zapytać: A to kiedy przeżywaliśmy to nawrócenie, bo coś mi umknęło chyba. Głębokiego nawrócenia nie można oddzielić od smutku, gdyż człowieka, który się nawraca zasmuca własny grzech. Jeśli tak nie jest, to znaczy, że nawrócenie „nie działa” - mówiąc technicznie – coś się zepsuło i kręcą się tylko niektóre podzespoły maszyny nawrócenia. Tak pojmowane nawrócenie, nawrócenie bez smutku, nie wyprodukuje (nawiązując jeszcze raz do technicznego języka), nie przyniesie ani pokoju, ani radości pojednania z Bogiem i człowiekiem, gdyż takie nawrócenie to nie nawrócenie – tu po prostu nie ma żadnego nawrócenia. Tak oto mylna interpretacja tekstu Pisma Świętego wspierana skutecznie radosno-chrześcijańskim światopoglądem prowadzi nas na manowce.

Nie ma życia bez smutku – jest on nieodłącznym, kształtującym osobowość człowieka, elementem naszej egzystencji. Jeśli ktoś całe życie się uśmiecha to zazwyczaj z przydługimi rękawkami ląduje w domu zamkniętym. Także nasze duchowe życie nie może rozwijać się prawidłowo bez smutku, który w naszym sercu, czy też w duszy wywołują nasze grzechy. Niewątpliwie więc pierwsza faza Wielkiego Postu jest okresem szczerego, pełnego uświadomienia sobie własnych grzechów, uświadomienia sobie, jak bardzo zraniłem Bożą Miłość, bliźniego i siebie samego – a to musi prowadzić do smutku - smutku, który jest trudny, przykry, ale oczyszcza serce i jest jednym z niezbędnych elementów nawrócenia. Tylko tak można osiągnąć, albo raczej otrzymać, pokój i radość z pojednania z Bogiem i człowiekiem.

Kurcze, a może się mylę, może to już ze mną jest „coś nie halo”…

3 komentarze:

  1. Nie wydaje mi się żeby było z Tobą coś "nie halo"... no chyba, że zmieniłeś się ostatnio bardzo. A tak na serio, to dzięki za rozważanie... Ja niestety trochę straciem "ducha" do pisania mojego bloga. Może nadejdzie jeszcze taki czas. Pozdrawiam wielkopostnie (średio uśmiechnięty) i "drogowo" (średnio smutny). P

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też dzięki za tego posta!Bo myslałam,że ze mną też coś nie tak,jak pisałeś o tym "nie smuceniu" się.Mój Wielki Post zazwyczaj zaczyna się smutkiem,gdyż uświadamiam sobie jak bardzo jestem grzeszna i ile muszę nad sobą jeszcze pracować-i jest tu się z czego cieszyć?na szczęście zawsze mam nadzieję,że te moje postanowienia i trwanie w nich choć trochę pomogą mi ruszyć do przodu...

    OdpowiedzUsuń
  3. Beati, qui lugent, quoniam ipsi consolabuntur. (Mat, 5,4)
    Beati, qui nunc fletis, quia ridebitis. (Luc. 6, 21)
    Pozdrawiam serdercznie
    Michał Jędryka

    OdpowiedzUsuń