niedziela, 11 marca 2012

Brać sprawy w swoje ręce

Czym innym jest widzieć rozpadającą się wieżę,
czym innym mówić, że się rozpada,
a jeszcze czym innym przyłożyć się do naprawy.
Pan Jezus, widząc przekupniów w świątyni (J 2,13-25), wziął sprawy w swoje ręce i to w sensie dosłownym. Rozgonił wszystkich nie pytając o zdanie, bez pertraktacji, bez zastanawiania się, czy wypada, czy nie, czy to jego sprawa, czy nie jego sprawa. Zauważyliście, że my jesteśmy bardziej powściągliwi w działaniu? Gdybym ja wchodził do świątyni, pewnie zgorszyłbym się owymi kupcami, zwierzętami, nieuczciwymi handlarzami, którzy nie odpuszczą żadnej okazji by powiększyć kiesę. Pytałbym siebie i innych, kto jest za to odpowiedzialny, kto tego bałaganu pilnuje i wydaje pozwolenia? Ale sam pewnie palcem bym nie kiwnął. To popularne postępowanie wśród nas Katolików - postępowanie wynikające z myślenia, że nie ponosimy odpowiedzialności z to, co dzieje się w Kościele, że ci wyżej są odpowiedzialni za gorszący stan rzeczy. Niech więc oni wezmą się do roboty, oni tzn. księża, biskupi, ci co są w radzie parafialnej itd.


Aktualny temat roku duszpasterskiego brzmi: "Kościół naszym domem". Spróbuj w swoim domu zwrócić się do mamy, do taty, do starszej siostry z uwagą, że masz bałagan w pokoju i cię to gorszy. Co usłyszysz? - "Bozia rączki dała, to sobie posprzątaj!". Takiej odpowiedzialności i idącego za nią działania nam brakuje w Kościele. Brakuje ludzi dojrzałych, czyli gotowych do działania. Jesteśmy już na tyle dojrzali, że widzimy w błędy w Kościele, przymierzając do dzisiejszej Ewangelii my wiemy, że przekupnie w świątyni są nie na miejscu. Nie mamy jednak w zwyczaju - nie wiedzieć czemu, może z braku odwagi, z braku poczucia odpowiedzialności - brać sprawy w swoje ręce. Parafianie narzekają na proboszcza, wikarzy też na proboszcza, proboszcz na biskupa itd., ale niewielu działa w jakikolwiek sposób. Większość wymawia się świętym: "To nie moja sprawa".


A jest dokładnie odwrotnie. Hasło bieżącego roku duszpasterskiego "Kościół naszym domem" podkreśla, że to moja sprawa i moja odpowiedzialność ważna jest dla wzrostu Kościoła i przemian w Kościele. Oczywiście nie można mądrego działania pomylić ze wścibskim mieszaniem się we wszystko - to też niektórym dobrze wychodzi. Chrystus swym przykładem pokazuje, że każdy z nas wezwany jest do mądrego, zdecydowanego działania, a nie do dumania i wypowiadania opinii.


Oburzeni faryzeusze pytają w końcu: Jakim znakiem wykażesz się wobec nas, skoro takie rzeczy czynisz? Tego znaku oczekuje się także od nas. Nasze działanie powinno być podparte znakiem, jakim dla otaczających nas ludzi jest świadectwo naszego życia. Często boimy się działać, coś zrobić, poprawić, zwrócić uwagę, bo myślimy: "A ja przecież nie lepszy. Zaraz będzie mi to wypomniane, więc lepiej nie zwracać na siebie uwagi i poczekać, aż przyjdzie kto inny". Pytanie brzmi: Czy nie lepiej wziąć się za siebie? Bo przeczucie jest słuszne, ludzie od razu patrzą na życie tego, kto odważył się działać i zmieniać. Jeśli jednak nasze życie świadczy o naszej wierze, to czego mamy się obawiać. Tak oto odkrywamy, że aktywność Katolika ma charakter dwukierunkowy - wymaga on od siebie i ma prawo wymagać od innych, od Kościoła, w którym żyje.


Ostatnia kwestia - co to znaczy wymagać od Kościoła, bo to brzmi dosyć ogólnikowo. Znowu patrzymy na przykład działania naszego Mistrza, który wygania przekupniów ze świątyni jerozolimskiej - działa tam, gdzie jest to możliwe. Tak samo i my nie musimy od razu zmieniać całej diecezji, wystarczy działać w zakresie własnych możliwości czyli we wspólnocie, w której się udzielamy, w naszej parafii, w naszej rodzinie. Każdy ma swoje miejsce w domu, którym jest Kościół - my możemy zmienić coś we własnym kościele parafialnym, a papież w Kościele powszechnym. Ale papież nie zmieni nic w naszym kościele parafialnym, bo nie wie, co się tam dzieje. My zaś nie zmienimy nic w Kościele powszechnym, bo często nie jesteśmy do tego kompetentni. Każdy ma swoje zadanie tak jak domownicy w swoim w każdym domu.


"Kościół naszym domem" - niech czas Wielkiego Postu rozpala naszą gorliwość o Kościół o ten Dom Boży, w którym nie jesteśmy gośćmi, ale domownikami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz