sobota, 19 listopada 2011

Chryste Sędzio Sprawiedliwy!

Wielu patrzy na Sąd Boży nader wyrywkowo. 
Sąd Ostateczny jest dziś tematem powszechnie pomijanym i niepopularnym. Mało usłyszymy o nim z ambon kościelnych, czy też katedr i uniwersyteckich. Darmo szukać przedstawień Sądu Ostatecznego we współczesnej sztuce – jaka by ona nie była. Być może jest to forma odreagowania po czasach, w których owe przedstawienia były nader popularne. Mozaiki, freski, malowidła, obrazy, utwory muzyczne zawierające w temacie sentencję „Dies irae” niegdyś tak popularne i mające wielką wymowę dziś stały się przedmiotem drwin lub spojrzeń przepełnionych politowaniem dla naszych ciemnych przodków, do których owe obrazy i dźwięki niegdyś tak trafnie przemawiały. Co ciekawe – tu mała dygresja – wydaje się, że człowiek stający dziś przed mozaiką przedstawiającą Sąd Ostateczny w bazylice na Torcello, czy też w Kaplicy Sykstyńskiej widzi głównie jej prawą (a lewą patrząc od strony Boga) stronę, czyli piekło, szatanów i potępienie. A przecież scena sądu zawsze przedzielona jest na pół – dlaczego dla wielu właśnie prawa połowa jest większa? Któż to wie? Niemniej wiemy, że w przedstawieniach Sądu Bożego człowiek widzi duuuużo piekła no i troszeczkę nieba – koniec dygresji. Wobec niepopularności tematu Sądu Ostatecznego, w Uroczystość Chrystusa Króla Wszechświata zapraszam do małej refleksji na ten temat. 
Zacznę od naszych wyobrażeń tej jakże ważnej i pewnej „rzeczy ostatecznej człowieka” jaką jest - obok Śmierci oraz Nieba albo Piekła - Sąd Boży. Wielka litera zamierzona – piszmy o wielkich sprawach wielką literą (jest to moja autorska i na wskroś subiektywna teza). Nasze wyobrażenie rzeczy ostatecznych człowieka jest niestety naznaczone pewnym istotnym ograniczeniem, gdyż próbujemy je sobie wyjaśnić za pomocą naszego ludzkiego języka i doświadczenia i dzięki nim je opisać. Nie ominęło to także Sądu Ostatecznego. Idźmy więc za ciosem z prowokacją wpadając w błąd. Oto do czego można porównać Sąd Boży: 
§1 Sąd Boży, jako mecz piłkarski…? Tak – tak właśnie można by go sobie wyobrazić. Zamiast lewej i prawej strony sceny mamy lewą i prawą stronę boiska, a Pan Bóg to piłkarski sędzia. Jak sędziuje? Dobrze – ale krążą plotki, że można go przekupić i dostać się do nieba z całą zwycięską drużyną. Cóż to za drużyny grają o zwycięstwo? Można by je podzielić ze względu na religię w ogóle, albo ze względu na wyznanie, ale przecież Sąd Ostateczny to katolicka działka, więc zostawiamy na boisku tylko Katolików. Nie mają z kim grać? Wręcz przeciwnie. Wewnątrz Kościoła gra wiele drużyn. Są tutaj materialiści, spirytualiści, uduchowieni i katoliccy racjonaliści (kimkolwiek są), „Neoni” (Droga Neokatechumenalna) grywają zazwyczaj z tradycjonalistami, praktykujący niewierzący z wierzącymi niepraktykującymi, jezuici z franciszkanami, a dominikanie z Włoch z dominikanami z Polski. Każdy ma nadzieję, że jest w drużynie, która najlepiej podpłaca Panu Bogu, a on pośrodku na mecz patrzy, gwiżdże, gdy trafiają się faule. To Sędzia, który dobrze wszystko widzi i my o tym wiemy, a mimo wszystko uparliśmy się przy poglądzie, że można mu się jakoś przypodobać w sposób materialny czy niematerialny i tak zasłonić małe niedociągnięcia, faule i symulacje zawodników w tym nas samych. 
§2 Hmmm… może lepiej nie wykorzystywać tego obrazu w dniu, gdy pan Gowin obejmuje ku zaskoczeniu mas takie, a nie inne stanowisko. Trudno – Bóg jako minister sprawiedliwości, Sąd Ostateczny jako sprawnie działające ministerstwo, sprawnie na sposób polski oczywiście. Od razu pragnę podkreślić, że obraz ten buduję, jak każdy z nas zresztą, na podstawie medialnych doniesień, które tworzą nam rzeczywistość spraw wędrujących od instancji do instancji i oczekujących na rozwiązanie przez lata, a nawet dziesięciolecia. Tak samo moja sprawa w dniu Sądu Ostatecznego trafi do takiego niebieskiego ministerstwa, które przesyłać ją będzie niczym w piosence „od miasta AAAAAA do miasta Beeeeee” tak długo, aż się pozytywnie nie rozpatrzy lub po prostu aż się nie przedawni. Wszystko zależy od tego, na kogo się trafi. Podobno jak sędzią pierwszej instancji jest Maryja, to sprawy idą gładko. Dobrze byłoby mieć za obrońcę jakiegoś fajnego (sic!) świętego. Może Ojciec Pio, albo św. Franciszek. Jedno jest pewne – Vianney jest dosyć surowy i lepiej na niego nie trafić. Takie przechodzenie sprawy, odroczenia i wznawiania nazwać można czyśćcem, a więc bierzemy tan sąd na przetrzymanie: posiedzem tam se, aż oni skończą. Obraz zabawny, ale czy nie odpowiadający naszym wyobrażeniom? 
§3 Trybunał Sprawiedliwości. Dziś ta nazwa nie zawsze kojarzy się ze sprawiedliwością. Przypomina się anegdota o tym, jak oskarżony zwracający się do sędziego per „Wysoka Sprawiedliwości” został surowo upomniany słowami: Tu nie ma żadnej sprawiedliwości! Tu jest sąd! Wygrywa raczej ten, kto potrafi głośniej krzyczeć i o swoje umie się wykłócić. Myśl: Jak ja tam wejdę przed ten cały sąd, to sobie dopiero z nimi pogadam - nieodłącznie towarzyszy wielu chrześcijanom. Wydaje się, że wystarczy nam tylko podejść do sędziego i szepnąć mu coś do ucha i będzie OK. Wraca tutaj znowu kwestia obrońców (vedi §2). 
§4 Groza, pioruny z oczu i głos z nieba niczym ryk odrzutowego silnika, czyli Sąd Ostateczny a’la „inkwizycja wysiada”. To chyba najpopularniejsze wyobrażenie (przynajmniej do niedawna). W przeciwieństwie do poprzednich towarzyszy mu przekonanie, że Boga nie tylko nie da się oszukać, podpłacić, udobruchać, ale że jest On tak surowy, że nikt nie ma najmniejszych szans dostać się do nieba. Weszli tam tylko ci, których Kościół ogłosił świętymi (choć i tego nie możemy być pewni), a i tak nasłuchali się na Sądzie Ostatecznym tak, że im uszy zwiędły. Tak wyobrażony Sędzia jest niczym (nie bójmy się tych słów) patologiczny ojciec, który zwoje dziecko stłukł pasem, gdy założyło buty „prawy na lewo”. Jest niczym oficer SS, który wie, kiedy, gdzie i jaką pastą ostatnio myłeś zęby i ile razy przesunąłeś po nich szczoteczką (oczywiście za mało razy, za co właśnie dostajesz kolejną karę). To obraz dla tych, co widzą w scenie Sądu Ostatecznego głównie pioruny i piekło. Wspominałem o nich na początku. 
Przykłady można by mnożyć. Zachęcam do wysnucia własnego wyobrażenia. Każdy z nich pokaże nam przede wszystkim nas samych, podziały w Kościele, nasze słabości, lenistwo, czy lęki. Każdy z nich mówi nam także o naszym bardzo zafałszowanym obrazie Boga i Sądu Ostatecznego. W ubiegłym roku katecheza Drogi Neokatechumenalnej – tzw. przez nich Magisterium Kościoła – podjęła temat rzeczy ostatecznych człowieka. Pośród nich był właśnie (siłą rzeczy) Sąd Ostateczny. To była naprawdę Katolicka Wykładnia – to uwaga dla sceptyków – oparta o encyklikę Benedykta XVI Spe salvi. Wśród wielu elementów Sądu Ostatecznego bardzo mocno podkreślona była sprawiedliwość i nadzieja w niej pokładana. Tymczasem każdy z wysnutych przeze mnie obrazów ma jedną, podstawową wadę – brakuje w nim sprawiedliwości, Bożej sprawiedliwości. My sami jakoś nie chcemy zwracać na nią uwagę, bo pachnie to zemstą, pachnie myśleniem: Pan Bóg nie rychliwy, ale sprawiedliwy. Boimy się, byśmy nie wyszli na tych, którzy kiedyś będą zacierali ręce patrząc na potępionych maszerujących do piekła ze zwieszonymi głowami. Papież w swojej encyklice pisze:
Obraz Sądu Ostatecznego nie jest przede wszystkim obrazem przerażającym, ale obrazem nadziei.
Mowa tu o nadziei sprawiedliwości, której przywołuje każde pokrzywdzone serce. Wystarczy pomyśleć, co by to było, gdybyśmy na sprawiedliwość nie mogli liczyć nawet na Sądzie Ostatecznym. Powiedzenie: Nie ma sprawiedliwości na tym świecie kończyć by się musiało na pierwszych trzech słowach. Nadzieja, że na Sądzie Ostatecznym Bóg będzie Sprawiedliwym Sędziom jest przede wszystkim nadzieją na to, że mnie samego potraktuje sprawiedliwie, niezależnie od poglądów na mój temat, od opinii sąsiadów, czy mediów, które nie znają mojego serca, ale On je zna. Ta nadzieja sprawiedliwości napełnia pokojem skrzywdzonego człowieka, ale jest też piękną modlitwą sprawiedliwych, którzy wiedząc, że cierpią niesprawiedliwie, jak cierpiał sam Pan Jezus, wierzą w Jego Sprawiedliwość, której nikt nie uniknie, wobec której staniekazdy z nas.
Króluj nam Chryste – Sędzio Sprawiedliwy!

1 komentarz:

  1. Bardzo ciekawe, obrazowe przedstawienie Sądu Ostatecznego. Także zauważam, że ten temat jest dziś niestety pomijany. Tymardziej, dobrze przeczytać takiego posta. Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń