Chesterton twierdzi, że żeby dobrze zrozumieć rzeczywistość, którą dobrze znamy, należy uczynić ją nową, oddalić się od niej, spojrzeć na nią z innego miejsca, lub przenieść ją w inne realia. Gdybyśmy zatem udali się do Tybetu i zamieszkując tam u mnichów zostalibyśmy wprowadzeni powoli, w atmosferze tajemnicy i wyjątkowości, w tajemniczy obrzęd wychodzenia z mroku do światła, który to obrzęd mnisi od (koniecznie) niepamiętnych czasów sprawują przed przesileniem zimowym, co ma być formą ubłagania Boga Słońca by zszedł z nieba i jeszcze raz, jak w ubiegłym roku i przez tysiący poprzednich, raczył wydłużyć dzień. Gdyby towarzyszyły temu świece i modły i śpiewy i donośny dźwięk jakiegoś niesamowitego instrumentu, z którego jeden człowiek wydobywa całą orientalną orkiestrę. I gdybyś widział mnicha, który co rano staje patrząc z nadzieją i obawą w stronę wschodu by po 25 dniach grudnia oświadczyć wszystkim, że dnia wreszcie przybyło – byłbyś gotowy.
Polski przodek wszystkich mnichów
Istnieje pokusa, by napisać teraz (w formie przeciwwagi) jak to jest źle, bo nie czytamy Biblii, nie pamiętamy o czym było czytanie na liturgii, jakie były słowa prefacji, oracji i w ogóle cały ten adwent to tak tylko przebiegamy powierzchownie. Jednak jeżeli ja, od wielu lat (ale nie odkąd pamiętam – moje siostry miały by tu wiele do powiedzenia), przeżywałem Adwent bardzo głęboko, choć rzeczywiście nie wsłuchiwałem się jakoś wybitnie, jak to chłopak, w treść liturgii, to oznacza to, że takich jak ja jest o wiele, wiele więcej. Myślę, że spokojnie 2/3 Ślązaków po wywiezieniu na dwa miesiące – listopad i grudzień – poza swój „hajmat” stwierdziłoby, że tęsknią za Adwentem przeżywanym wśród swoich i Roratami w rodzinnej parafii. Jeśli się mylę, to mnie poprawcie. Ile razy spotykałem na kolędzie chorych i starszych, którzy mówili, że daliby wszystko by uczestniczyć przynajmniej w jednych Roratach. Co to oznacza? Że żyjemy nasza wiarą, ale jej powszedniość utrudnia nam zobaczyć jej bogactwo – rutyna jest naszym wrogiem. Tego posta napisałem, by pobudzić nas wszystkich do nowych poszukiwań i do zadania sobie pytania, czy naprawdę trzeba być czegoś pozbawionym, by zauważyć, jak było to piękne?
Co tu dużo pisać, dobrze goda!
OdpowiedzUsuńRutyna jest naszym wrogiem...
OdpowiedzUsuń