W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen.
Muszę się poradzić Przenajświętsza Panienko, bo czasy niepewne idą i ciągle jakieś zmiany, że nie sposób zorientować się, czy na lepsze, czy na gorsze – bo jak doświadczenie uczy, to wszystkie zmiany na gorsze. Ludzie same nie wiedzą i do Kościoła po poradę przychodzą, ale jak uczciwie radzić? Za Bolszewika wiadome było: tu Kościół – tam Antychryst, białe i czarne człowiek sam wiedział bez żadnej porady. Tera ludzie same wybierają i jak tylko kto może, to im w mózgach mąci, więc porada im potrzebna... a to sprawa i trudna i ważna jest.
Przypomnę tylko, że są to słowa proboszcza Królowego Mostu wypowiedziane na początku filmu "U Pana Boga za miedzą". Słowa te bardzo mi się podobają, gdyż oddają dobrze zamęt z jakim rzeczywiście walczymy każdego dnia dokonując kolejnych - mniej lub bardziej ważnych - wyborów. Kto mąci? Nie chcę teraz szukać winnego. Warto jednak temu zamętowi, który zwiemy laksyzmem, liberalizmem, wszechogarniającą względnością, się przyjrzeć, aby wiedzieć jak mu się przeciwstawić (o ile to w ogóle jest możliwe).
Dziś wszystko zależy - mało co w naszym życiu jest białe lub czarne (nawet pewnemu politykowi się kiedyś pomieszało:). Wszystko zależy od... i tutaj rozpoczyna się dłuuuga lista wyjaśnień, uzupełnień, punktów widzenia, prób zrozumienia sytuacji i drugiego człowieka itd. Zaczynając od najjaskrawszych problemów typu: czy aborcja jest zła?, a skończywszy na błahym: czy dwa złote zabrane mamie z portfela to już grzech, wszystko dla nas "zależy od" - od sytuacji, od wieku, od stanu psychicznego, od godziny dnia, od wzajemnego zaufania, od mojego zdania i od zdania ekspertów (ooooo ekspert, to ważna osoba bardzo jest [składnia znanej amerykanki:]), od rodziny i środowiska, w których wzrastaliśmy, od wykształcenia itede, itepe. To myślenie przenosimy na pole wiary. Mamy dziś tabuny tych, którzy mówią: Jestem Katolikiem ale... i traktują Kościół i wiarę jak supermarket, gdzie z zasad rozłożonych na półkach mogę wybierać, co mi się podoba i co mi odpowiada. Trochę z pierwszego przykazania, przykazanie miłości bliźniego - a i owszem, ale nie za wiele, bo kto by kochał tę jędzę, co mieszka dwa domy dalej, coś z szóstego - ale tylko coś. Na dział "Przykazania Kościelne" nie zaglądamy. W telewizorze eksperci (!) mówili, że nie warto tym sobie głowy zawracać.
Ile to już razy człowiek spotykał wiernych, którzy tłumaczyli mu, (a może bardziej tłumaczyli sobie/siebie) co jest grzechem, a co nie. Święte: Ja nie czuję, że to grzech proszę księdza - pokazuje kolejny raz, że postrzeganie rzeczywistości zależy od... tym razem od tego, co ja czuję. Powtarzam wtedy słowa: A Pan/Pani myśli, że jak złodziej kradnie lub morderca zabija, to czuje, że to grzech?
Liturgia sprowadza nas dziś na właściwe tory słowami Jana Apostoła:
Po tym zaś poznajemy, że Go [Boga] znamy, jeżeli zachowujemy Jego przykazania. Kto mówi: Znam Go, a nie zachowuje Jego przykazań, ten jest kłamcą i nie ma w nim prawdy. Kto zaś zachowuje Jego naukę, w tym naprawdę miłość Boża jest doskonała.
![]() |
Czym woda dla Wenecji, tym przykazania dla wiary. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz